„Czekam na ciebie, skarbie.”
Już od jakiegoś tygodnia Mat rozpowiada wszystkim, że jesteśmy razem. Nat skacze z radości i razem z Klaudią recytują mi zasady ‘Jak mam się zachowywać będąc czyjąś dziewczyną’. W prawdzie puszczam ich uwagi mimo uszy, bo w końcu, co mnie to obchodzi. Nie wiem jak to jest mieć chłopaka, bo Mat jest… moim pierwszym, chociaż tak się nie czuję.
-Córcia, pospiesz się. Mateusz na ciebie czeka.
Od ostatniej akcji mama przestała nazywać mnie „skarbem”. Ale dalej myśli, że Mat nie jest moim chłopakiem. W sumie nawet nie chciałam wyprowadzić jej z tego błędu.
-Już biegnę.- odkrzyknęłam.
Splotłam włosy w warkocz i wybiegłam z pokoju z torbą na ramieniu. Włożyłam buty, pożegnałam się z mamą i wyszłam do Mata. Jak zwykle stał oparty o motocykl i pożerał mnie wzrokiem. Ostrożnie podeszłam do niego.
-Ślicznie dziś wyglądasz skarbie…- złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.- Mam coś dla ciebie.- wyjął z kieszeni pierścionek i wsunął mi go na palec.- Mam taki sam, widzisz?
Splótł nasze palce razem, przy okazji pokazując, że ma taki identyczny. Ujął końcówkę mojego warkocza i ściągnął gumkę, rozplatając włosy, przez co delikatne loki opadły mi na ramiona.
-Jedziemy?
Skinęłam głową w odpowiedzi. Wsiedliśmy na motocykl i ruszyliśmy.
***************
Weszliśmy do szkoły, trzymając się za ręce. Zarumieniłam się słysząc szepty innych uczniów.
-Hej!- Nat machała do nas, biegnąc drugiego końca korytarza.- Moje wy cukiereczki!- przytuliła nas oboje.- Pożegnaj się z Mateuszem i lecimy do klasy.
-Zobaczymy się podczas długiej przerwy w naszym miejscu.- wyszeptał, pochylając się nade mną.
Pocałował mnie delikatnie za uchem i odszedł z uśmiechem. Poszłam z Nat do klasy, która ciągle nawijała o swojej randce z Kamilem.
-Ej! Słuchasz mnie?
-C-co?
-Ach… Myślisz o nim. Też byłam tak rozkojarzona, gdy zaczęłam się spotykać z Kamilem… Zaraz… Macie pierścionki dla par? Jak słodko! Klaudia, popatrz!- krzyknęła wołając przyjaciółkę.
Znowu się wyłączyłam. Słyszałam tylko urywki rozmowy dziewczyn.
***************
Tak jak się umówiliśmy, a raczej jak Mat chciał, poszłam na dach podczas długiej przerwy. Jednak, kiedy tam weszłam nikogo tam nie było. Pusto. Usiadłam na ławeczce, którą wcześniej ten wariat tutaj przyniósł.
-Buu…- szepnął mi do ucha.
Wzdrygnęłam się przestraszona i spojrzałam na niego.
-Nareszcie sami…- przeskoczył na drugą stronę ławki, usiadł obok mnie, i posadził mnie sobie na kolanach. Mruknęłam cicho, trochę niezadowolona z jego bliskości.
-Nie sądzisz, że jesteśmy ze sobą dość długo, żeby sobie… psocić… na… dachu… -szeptał na przemian mnie całując.
Objął mnie mocniej w pasie i zszedł pocałunkami niżej na moją szyję.
-Mat…- jęknęłam cicho.
-Podoba ci się? Możemy psocić?- uśmiechnął się łobuzersko.- Ja tylko żartowałem, ale skoro tego chcesz…- objął moje udo i zaczął jechać dłonią w górę pod moją spódniczkę, nie przestając mnie całować.
-Nie! –pisnęłam- Przestań… -dodałam już trochę bardziej rozmarzona- Umm… P-przestań…- szepnęłam z zamkniętymi oczami, gdy obsypywał pocałunkami mój obojczyk.
-Podoba ci się to…- teraz to już nie było pytanie.
Po chwili pocałował mnie ostatni raz w usta i ponownie uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie będę cię już męczył…
Dotknęłam szyi.
-Mat!- popatrzyłam na niego spanikowana.
-Idealnie wymierzona.- uniósł delikatnie mój podbródek i spojrzał z dumą na zaczerwienienie.
Odsunęłam się od niego, chcąc ukryć rumieńce. Wyjęłam śniadaniówkę i zaczęłam jeść.
-Nakarmisz mnie?- spytał słodko, przysuwając się do mnie.
-Ależ oczywiście.- odpowiedziałam sarkastycznie- Otwórz buzię…
Gdy mnie posłuchał, wepchnęłam mu do ust ogromny kawałek kanapki. Uśmiechnął się i dźgnął mnie w nosek.
Po chwili rozmawialiśmy normalnie. Naprawdę normalnie. Bez żadnych zboczonych podtekstów czy czegoś takiego.
-Muszę iść do fryzjera…- westchnęłam cicho, patrząc na włosy.
-Kiedy?
-Po szkole.
-Pójdę z tobą.
-Umm… dobrze.
-Gdzie się spotkamy?
-Może pod pomnikiem?
-Będę czekał…
Przerwał nam koniec przerwy. Zostały nam trzy lekcje i znów się spotkamy.
Gdy szliśmy, trzymając się za ręce, kompletnie zapomniałam o malince. Kiedy usiadłam w swojej ławce, mimochodem położyłam dłoń na szyi. Dlaczego on to zrobił? Poczułam jak krew dopływa mi do policzków. Zarumieniłam się. Musiałam wyglądać żenująco… oblana rumieńcem, spuszczoną głową i malinką zakryta dłonią. Do tego słyszałam szepty innych osób pod moim adresem. Nie wiem, co dokładnie mówili, ale miałam pewność, że na mój temat, bo czułam ich wzrok na sobie.
-A co tam takiego masz?- spytała Natalia, kucając przy mojej ławce i przyglądając mi się uważnie.
-O co ci chodzi?- popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-O to…- dotknęła palcem mojej szyi.
Westchnęłam cicho.
-Jak mam to schować?
-Po co chować?- zaśmiała się- Chwal się tym.- powiedziała, zdejmując moją rękę z szyi.
-Czy moja dziewczyna w tajemnicy przede mną jest les?- Kamil objął Natalię od tyłu, śmiejąc się melodyjnie.
-Skądże, kochanie- zaśmiała się nerwowo i odsunęła ode mnie.- Pomagam dziewczynie coś wyeksponować…
-Cycki?
-Ty tylko o jednym…- dała mu kuksańca w bok i pocałowała czule.
Odeszli do swoich ławek. Zazdroszczę im. Dlaczego ja nie potrafię się tak zachowywać przy Mateuszu? Muszę się zmienić.
Nagle nasz wychowawca wpadł do klasy jak burza.
-Macie dzisiaj skrócone lekcje…- mówił wpatrzony w kartkę- Tak właściwie… w ogóle ich nie macie.- wszyscy wpatrywali się w niego jak w wariata.- Zbierajcie się do domu.
Już od jakiegoś tygodnia Mat rozpowiada wszystkim, że jesteśmy razem. Nat skacze z radości i razem z Klaudią recytują mi zasady ‘Jak mam się zachowywać będąc czyjąś dziewczyną’. W prawdzie puszczam ich uwagi mimo uszy, bo w końcu, co mnie to obchodzi. Nie wiem jak to jest mieć chłopaka, bo Mat jest… moim pierwszym, chociaż tak się nie czuję.
-Córcia, pospiesz się. Mateusz na ciebie czeka.
Od ostatniej akcji mama przestała nazywać mnie „skarbem”. Ale dalej myśli, że Mat nie jest moim chłopakiem. W sumie nawet nie chciałam wyprowadzić jej z tego błędu.
-Już biegnę.- odkrzyknęłam.
Splotłam włosy w warkocz i wybiegłam z pokoju z torbą na ramieniu. Włożyłam buty, pożegnałam się z mamą i wyszłam do Mata. Jak zwykle stał oparty o motocykl i pożerał mnie wzrokiem. Ostrożnie podeszłam do niego.
-Ślicznie dziś wyglądasz skarbie…- złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.- Mam coś dla ciebie.- wyjął z kieszeni pierścionek i wsunął mi go na palec.- Mam taki sam, widzisz?
Splótł nasze palce razem, przy okazji pokazując, że ma taki identyczny. Ujął końcówkę mojego warkocza i ściągnął gumkę, rozplatając włosy, przez co delikatne loki opadły mi na ramiona.
-Jedziemy?
Skinęłam głową w odpowiedzi. Wsiedliśmy na motocykl i ruszyliśmy.
***************
Weszliśmy do szkoły, trzymając się za ręce. Zarumieniłam się słysząc szepty innych uczniów.
-Hej!- Nat machała do nas, biegnąc drugiego końca korytarza.- Moje wy cukiereczki!- przytuliła nas oboje.- Pożegnaj się z Mateuszem i lecimy do klasy.
-Zobaczymy się podczas długiej przerwy w naszym miejscu.- wyszeptał, pochylając się nade mną.
Pocałował mnie delikatnie za uchem i odszedł z uśmiechem. Poszłam z Nat do klasy, która ciągle nawijała o swojej randce z Kamilem.
-Ej! Słuchasz mnie?
-C-co?
-Ach… Myślisz o nim. Też byłam tak rozkojarzona, gdy zaczęłam się spotykać z Kamilem… Zaraz… Macie pierścionki dla par? Jak słodko! Klaudia, popatrz!- krzyknęła wołając przyjaciółkę.
Znowu się wyłączyłam. Słyszałam tylko urywki rozmowy dziewczyn.
***************
Tak jak się umówiliśmy, a raczej jak Mat chciał, poszłam na dach podczas długiej przerwy. Jednak, kiedy tam weszłam nikogo tam nie było. Pusto. Usiadłam na ławeczce, którą wcześniej ten wariat tutaj przyniósł.
-Buu…- szepnął mi do ucha.
Wzdrygnęłam się przestraszona i spojrzałam na niego.
-Nareszcie sami…- przeskoczył na drugą stronę ławki, usiadł obok mnie, i posadził mnie sobie na kolanach. Mruknęłam cicho, trochę niezadowolona z jego bliskości.
-Nie sądzisz, że jesteśmy ze sobą dość długo, żeby sobie… psocić… na… dachu… -szeptał na przemian mnie całując.
Objął mnie mocniej w pasie i zszedł pocałunkami niżej na moją szyję.
-Mat…- jęknęłam cicho.
-Podoba ci się? Możemy psocić?- uśmiechnął się łobuzersko.- Ja tylko żartowałem, ale skoro tego chcesz…- objął moje udo i zaczął jechać dłonią w górę pod moją spódniczkę, nie przestając mnie całować.
-Nie! –pisnęłam- Przestań… -dodałam już trochę bardziej rozmarzona- Umm… P-przestań…- szepnęłam z zamkniętymi oczami, gdy obsypywał pocałunkami mój obojczyk.
-Podoba ci się to…- teraz to już nie było pytanie.
Po chwili pocałował mnie ostatni raz w usta i ponownie uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie będę cię już męczył…
Dotknęłam szyi.
-Mat!- popatrzyłam na niego spanikowana.
-Idealnie wymierzona.- uniósł delikatnie mój podbródek i spojrzał z dumą na zaczerwienienie.
Odsunęłam się od niego, chcąc ukryć rumieńce. Wyjęłam śniadaniówkę i zaczęłam jeść.
-Nakarmisz mnie?- spytał słodko, przysuwając się do mnie.
-Ależ oczywiście.- odpowiedziałam sarkastycznie- Otwórz buzię…
Gdy mnie posłuchał, wepchnęłam mu do ust ogromny kawałek kanapki. Uśmiechnął się i dźgnął mnie w nosek.
Po chwili rozmawialiśmy normalnie. Naprawdę normalnie. Bez żadnych zboczonych podtekstów czy czegoś takiego.
-Muszę iść do fryzjera…- westchnęłam cicho, patrząc na włosy.
-Kiedy?
-Po szkole.
-Pójdę z tobą.
-Umm… dobrze.
-Gdzie się spotkamy?
-Może pod pomnikiem?
-Będę czekał…
Przerwał nam koniec przerwy. Zostały nam trzy lekcje i znów się spotkamy.
Gdy szliśmy, trzymając się za ręce, kompletnie zapomniałam o malince. Kiedy usiadłam w swojej ławce, mimochodem położyłam dłoń na szyi. Dlaczego on to zrobił? Poczułam jak krew dopływa mi do policzków. Zarumieniłam się. Musiałam wyglądać żenująco… oblana rumieńcem, spuszczoną głową i malinką zakryta dłonią. Do tego słyszałam szepty innych osób pod moim adresem. Nie wiem, co dokładnie mówili, ale miałam pewność, że na mój temat, bo czułam ich wzrok na sobie.
-A co tam takiego masz?- spytała Natalia, kucając przy mojej ławce i przyglądając mi się uważnie.
-O co ci chodzi?- popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-O to…- dotknęła palcem mojej szyi.
Westchnęłam cicho.
-Jak mam to schować?
-Po co chować?- zaśmiała się- Chwal się tym.- powiedziała, zdejmując moją rękę z szyi.
-Czy moja dziewczyna w tajemnicy przede mną jest les?- Kamil objął Natalię od tyłu, śmiejąc się melodyjnie.
-Skądże, kochanie- zaśmiała się nerwowo i odsunęła ode mnie.- Pomagam dziewczynie coś wyeksponować…
-Cycki?
-Ty tylko o jednym…- dała mu kuksańca w bok i pocałowała czule.
Odeszli do swoich ławek. Zazdroszczę im. Dlaczego ja nie potrafię się tak zachowywać przy Mateuszu? Muszę się zmienić.
Nagle nasz wychowawca wpadł do klasy jak burza.
-Macie dzisiaj skrócone lekcje…- mówił wpatrzony w kartkę- Tak właściwie… w ogóle ich nie macie.- wszyscy wpatrywali się w niego jak w wariata.- Zbierajcie się do domu.
No no no, co tu się dzieje :D
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńOh very interesting blog darling
OdpowiedzUsuńxx
Thanks :D
UsuńWOW! Co za ciekawa opowieść. Chętnie cofnę się do początku. Obserwuję i Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń