Wbiegłam do klasy równo z dzwonkiem. Znów mnie uratował. Jestem jego dłużniczką. Usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam książki z torby. Nie mogłam się skupić na lekcji. Skąd on mógł wiedzieć, że wciąż śpię… kosmita. To jedyne wytłumaczenie. On jest kosmitą. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka na przerwę. Była pora lunchu. Zobaczyłam go stojącego w drzwiach.
Podszedł do mojej ławki.
-Chodź…- chwycił delikatnie moją dłoń.
-Gdzie mam z tobą iść?
-Zjemy razem lunch.
-Nie mam ochoty z tobą…- przerwał mi.
-Odwzajemnisz mi się w ten sposób za podwiezienie.
Teraz mnie będzie szantażował. Idiota! Okrutny idiota.
Wziął moją torbę i pociągnął mnie za sobą. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadził. W sumie mało mnie to obchodziło. Wkurzało mnie jednak to, że każda napotkana po drodze dziewczyna, patrzyła tak jakby miała ochotę mnie zabić. Co ja wam takiego zrobiłam?! To na niego się tak patrzcie. On mnie za sobą wszędzie ciągnie.
-Tutaj nikt nie będzie nam przeszkadzał.
-Co?!- wyrwana z zamyślenia rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na dachu.- To tu można w ogóle wchodzić?
-Nie wiem. Czy to ważne?
Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Usiadł na ziemi i poklepał miejsce obok siebie, żebym usiadła. Tak też zrobiłam, ale trochę dalej od niego. Mat i tak od razu się do mnie przysunął.
-Rumienisz się…- uśmiechnął się, wpatrując się w moje oczy.
Oczywiście, że się rumienię, idioto! Nie mogłoby być inaczej, bo za każdym razem, gdy się tak we mnie wpatrujesz, przypomina mi się tamten wieczór. Nie mogłabym o tym zapomnieć… nadal czułam jego usta na swoich wargach.
Nagle, próbując się od niego odsunąć, nie wiem jak to zrobiłam, że leżałam, a Mat zwisał nade mną.
-Co ty robisz?!- spytałam się go cichutkim głosem, czując jak płoną mi policzki.
-W rumieńcach ci do twarzy.- szepnął i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
-C-co ty robisz?- czułam jak moje policzki wręcz płoną.- O-odsuń się…
Odepchnęłam go od siebie i z powrotem usiadłam, opierając się plecami o ścianę. Serce waliło mi jak szalone. Nerwowo przeczesałam włosy. Patrzyłam mu w oczy, w totalnym szoku. Uśmiechnął się, zbliżając się powoli do mnie. Cholera… odsuń się, odsuń. Teraz już nie miałam gdzie uciec. Przyparł mnie do ściany. Klęknął okrakiem na moich kolanach. Chwycił kosmyk moich włosów i bawił się nimi przez chwilę.
-Nie musisz ukrywać przede mną swoich uczuć. Nikt nas przecież nie słyszy… i nie widzi.- szepnął i musnął wargami płatek mojego ucha.
Po całym ciele przeszły mnie dreszcze.
-T-ty niewyżyty idioto…- pisnęłam.
Nie tak to miało zabrzmieć. Miałam wrzeszczeć, a nie piszczeć jak mała wystraszona myszka.
-Och… Słodka.- pocałował mnie w nosek.
-Umm…- westchnęłam cicho.
Na jego ustach znów pojawił się ten figlarny uśmieszek. Nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Można powiedzieć, że byłam uratowana, ale nogi miałam jak z waty. Nie mogłam się podnieść. Znów ten łobuzerski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Objął mnie w pasie i wziął na ręce. Jedną z rąk chwycił jeszcze nasze torby i wszedł do wnętrza budynku. Skrzywiłam się lekko, bo wszyscy się na nas patrzyli. Jaki wstyd… Dziewczyny jeszcze bardziej zaczęły zabijać mnie wzrokiem.
-Postaw mnie.
-Dlaczego?
-Wszyscy się na nas gapią.
-Niech ci zazdroszczą. Tylko ty mnie inte…
-Nie przeszkadza ci to?
-Co takiego?
-Takie otwarte mówienie o swoich uczuciach?
-Nie, jeśli wyznaje je osobie…
-Dobra. Zapomnij.
Zaniósł mnie do samej kasy i posadził na krześle.
-Do zobaczenia po lekcjach, skarbie.- szepnął i pocałował mnie w czółko.
Patrzyłam za nim jak wychodził z klasy. Co to było?!
-Jesteście razem?! No powiedź, jesteście?- zaczęła trajkotać Natalia- Ale z ciebie szczęściara…
-Nat! Zazdrościsz jej? Ja ci już nie wystarczam?- szepnął jej na ucho Kamil, jej chłopak i kumpel Mateusza, udając oburzonego.
-Oczywiście, że wystarczasz…- wyszeptała, od razu wpijając się w jego usta.
-To jesteście parą, czy nie?- tym razem pytaniem zaatakowałam mnie Klaudia.
-N-nie…
-Więc co to było?
-Sama chciałabym wiedzieć…
************
Lekcje dobiegły końca. Razem z Nat, Klaudią i Kamilem poszliśmy do szafek przebrać buty. Mat już tam na nas czekał.
-Idziesz z nami na kręgle?- zagadnęłam wesoło Nati.
-Umm… wybacz… Nat.
-Och… Dzisiaj znów pracujesz?- nie musiałam odpowiadać- Szkoda, bo idziemy z 2c.
Pierwsza miłość Mateusza… Zamyśliłam się.
-____?- usłyszałam głos przyjaciół jak przez mgłę.-Emm… tak?
-Do zobaczenia jutro!- pomachali mi na pożegnanie.
Ruszyłam do pracy.
************
Dzisiaj ponownie wyszłam trochę wcześniej.
Nieświadomie zaczęłam iść w stronę kręgielni. Po co ja tam idę? Gdy byłam już prawie na miejscu, zauważyłam jak Mat wychodzi z budynku. Szybko skręciłam w pobliski zaułek, modląc się żeby mnie nie zauważył.
-Ładnie to tak śledzić niewinnych ludzi?
Usłyszałam za sobą cichy szept Mateusza. Obrócił mnie przodem do siebie i przyparł do ściany budynku.
-Dlaczego wyszedłeś sam?
-A z kim miałem wyjść?
-Emm… z tą dziewczyną z 2c…
Przerwał mi pocałunkiem. Nogi mi zmiękły. Odepchnęłam go od siebie ostatkiem sił.
-Dlaczego całujesz, skoro nic nie czujesz?
Patrzył mi prosto w oczy. Przymknął je na chwile. Słyszałam jak spokojnie oddycha.
-Tak całuję, jeśli nic nie czuję. Tak, jeśli kogoś lubię…- znów mnie pocałował- …tak, jeśli ktoś jest moim przyjacielem…- kolejny pocałunek- …tak, jeśli kogoś darzę uczuciem… -kolejny- Kochasz mnie?
Osłupiałam. Milczałam, patrząc w jego oczy jak zahipnotyzowana. Nie umiałam tego powiedzieć. Czy naprawdę się w nim zakochałam?
-Jeśli nie odpowiesz to sam to stwierdzę…- nadal milczałam- Tak całuję, jeśli kogoś kocham…
Przyparł mnie do ściany i wpił się w moje usta. Moje policzki płonęły. Nie mogłam… nie, raczej nie chciałam, żeby przestał.
Chciałam, żeby trwało to wiecznie…
Podszedł do mojej ławki.
-Chodź…- chwycił delikatnie moją dłoń.
-Gdzie mam z tobą iść?
-Zjemy razem lunch.
-Nie mam ochoty z tobą…- przerwał mi.
-Odwzajemnisz mi się w ten sposób za podwiezienie.
Teraz mnie będzie szantażował. Idiota! Okrutny idiota.
Wziął moją torbę i pociągnął mnie za sobą. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadził. W sumie mało mnie to obchodziło. Wkurzało mnie jednak to, że każda napotkana po drodze dziewczyna, patrzyła tak jakby miała ochotę mnie zabić. Co ja wam takiego zrobiłam?! To na niego się tak patrzcie. On mnie za sobą wszędzie ciągnie.
-Tutaj nikt nie będzie nam przeszkadzał.
-Co?!- wyrwana z zamyślenia rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na dachu.- To tu można w ogóle wchodzić?
-Nie wiem. Czy to ważne?
Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Usiadł na ziemi i poklepał miejsce obok siebie, żebym usiadła. Tak też zrobiłam, ale trochę dalej od niego. Mat i tak od razu się do mnie przysunął.
-Rumienisz się…- uśmiechnął się, wpatrując się w moje oczy.
Oczywiście, że się rumienię, idioto! Nie mogłoby być inaczej, bo za każdym razem, gdy się tak we mnie wpatrujesz, przypomina mi się tamten wieczór. Nie mogłabym o tym zapomnieć… nadal czułam jego usta na swoich wargach.
Nagle, próbując się od niego odsunąć, nie wiem jak to zrobiłam, że leżałam, a Mat zwisał nade mną.
-Co ty robisz?!- spytałam się go cichutkim głosem, czując jak płoną mi policzki.
-W rumieńcach ci do twarzy.- szepnął i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
-C-co ty robisz?- czułam jak moje policzki wręcz płoną.- O-odsuń się…
Odepchnęłam go od siebie i z powrotem usiadłam, opierając się plecami o ścianę. Serce waliło mi jak szalone. Nerwowo przeczesałam włosy. Patrzyłam mu w oczy, w totalnym szoku. Uśmiechnął się, zbliżając się powoli do mnie. Cholera… odsuń się, odsuń. Teraz już nie miałam gdzie uciec. Przyparł mnie do ściany. Klęknął okrakiem na moich kolanach. Chwycił kosmyk moich włosów i bawił się nimi przez chwilę.
-Nie musisz ukrywać przede mną swoich uczuć. Nikt nas przecież nie słyszy… i nie widzi.- szepnął i musnął wargami płatek mojego ucha.
Po całym ciele przeszły mnie dreszcze.
-T-ty niewyżyty idioto…- pisnęłam.
Nie tak to miało zabrzmieć. Miałam wrzeszczeć, a nie piszczeć jak mała wystraszona myszka.
-Och… Słodka.- pocałował mnie w nosek.
-Umm…- westchnęłam cicho.
Na jego ustach znów pojawił się ten figlarny uśmieszek. Nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Można powiedzieć, że byłam uratowana, ale nogi miałam jak z waty. Nie mogłam się podnieść. Znów ten łobuzerski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Objął mnie w pasie i wziął na ręce. Jedną z rąk chwycił jeszcze nasze torby i wszedł do wnętrza budynku. Skrzywiłam się lekko, bo wszyscy się na nas patrzyli. Jaki wstyd… Dziewczyny jeszcze bardziej zaczęły zabijać mnie wzrokiem.
-Postaw mnie.
-Dlaczego?
-Wszyscy się na nas gapią.
-Niech ci zazdroszczą. Tylko ty mnie inte…
-Nie przeszkadza ci to?
-Co takiego?
-Takie otwarte mówienie o swoich uczuciach?
-Nie, jeśli wyznaje je osobie…
-Dobra. Zapomnij.
Zaniósł mnie do samej kasy i posadził na krześle.
-Do zobaczenia po lekcjach, skarbie.- szepnął i pocałował mnie w czółko.
Patrzyłam za nim jak wychodził z klasy. Co to było?!
-Jesteście razem?! No powiedź, jesteście?- zaczęła trajkotać Natalia- Ale z ciebie szczęściara…
-Nat! Zazdrościsz jej? Ja ci już nie wystarczam?- szepnął jej na ucho Kamil, jej chłopak i kumpel Mateusza, udając oburzonego.
-Oczywiście, że wystarczasz…- wyszeptała, od razu wpijając się w jego usta.
-To jesteście parą, czy nie?- tym razem pytaniem zaatakowałam mnie Klaudia.
-N-nie…
-Więc co to było?
-Sama chciałabym wiedzieć…
************
Lekcje dobiegły końca. Razem z Nat, Klaudią i Kamilem poszliśmy do szafek przebrać buty. Mat już tam na nas czekał.
-Idziesz z nami na kręgle?- zagadnęłam wesoło Nati.
-Umm… wybacz… Nat.
-Och… Dzisiaj znów pracujesz?- nie musiałam odpowiadać- Szkoda, bo idziemy z 2c.
Pierwsza miłość Mateusza… Zamyśliłam się.
-____?- usłyszałam głos przyjaciół jak przez mgłę.-Emm… tak?
-Do zobaczenia jutro!- pomachali mi na pożegnanie.
Ruszyłam do pracy.
************
Dzisiaj ponownie wyszłam trochę wcześniej.
Nieświadomie zaczęłam iść w stronę kręgielni. Po co ja tam idę? Gdy byłam już prawie na miejscu, zauważyłam jak Mat wychodzi z budynku. Szybko skręciłam w pobliski zaułek, modląc się żeby mnie nie zauważył.
-Ładnie to tak śledzić niewinnych ludzi?
Usłyszałam za sobą cichy szept Mateusza. Obrócił mnie przodem do siebie i przyparł do ściany budynku.
-Dlaczego wyszedłeś sam?
-A z kim miałem wyjść?
-Emm… z tą dziewczyną z 2c…
Przerwał mi pocałunkiem. Nogi mi zmiękły. Odepchnęłam go od siebie ostatkiem sił.
-Dlaczego całujesz, skoro nic nie czujesz?
Patrzył mi prosto w oczy. Przymknął je na chwile. Słyszałam jak spokojnie oddycha.
-Tak całuję, jeśli nic nie czuję. Tak, jeśli kogoś lubię…- znów mnie pocałował- …tak, jeśli ktoś jest moim przyjacielem…- kolejny pocałunek- …tak, jeśli kogoś darzę uczuciem… -kolejny- Kochasz mnie?
Osłupiałam. Milczałam, patrząc w jego oczy jak zahipnotyzowana. Nie umiałam tego powiedzieć. Czy naprawdę się w nim zakochałam?
-Jeśli nie odpowiesz to sam to stwierdzę…- nadal milczałam- Tak całuję, jeśli kogoś kocham…
Przyparł mnie do ściany i wpił się w moje usta. Moje policzki płonęły. Nie mogłam… nie, raczej nie chciałam, żeby przestał.
Chciałam, żeby trwało to wiecznie…
No no no, ciekawy przypadek z tego Mata :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiszesz bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki :)
UsuńUparty romantyk hehe ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńO ^^ nieźle :)
OdpowiedzUsuńNo ♡
Usuń