10 października 2019

Kawa - Jin

Idąc do pracy weszłam do kawiarni, kupić swoją ulubioną kawę. Szłam, popijając ją, zamyślona. Bujając w obłokach, nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokół mnie. Do czasu…
-Przepraszam!- ktoś krzyknął, chwilę po tym jak mnie potrącił, wylewając kawę na mnie.
-O nie!
-Przepraszam, naprawdę przepraszam!- powtarzał w kółko chłopak, który spowodował całe to zamieszanie,.
-To już raczej nie zejdzie…- jęknęłam.
-Przepraszam!- słyszę jeszcze parę razy.
-Naprawdę nic się nie sta…- próbuję go uspokoić, jednak on mi przerywa.
-Ale jak to nic! Przecież jesteś cała mokra! Nie mogę pozwolić, żebyś się przeziębiła! Chodź!- łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą do najbliższego sklepu. -Kupię ci nową kawę i jakąś ładną bluzkę, żebyś nie musiała chodzić w tej mokrej.
-Ale ja tak nie mogę! Nawet cię nie znam!- próbuję się uwolnić z jego uścisku, jednak on tylko wzmacnia uścisk i odwraca się.
-Jestem Jin. To ci chyba wystarczy, prawda?- mówi z uśmiechem i dalej ciągnie mnie za sobą.
Po tych słowach w końcu dociera do mnie skąd go kojarzę. Jak mogłam go nie poznać?!
-I nie, nie puszczę cię.- jego głos przerywa moje rozmyślania.
-Ale dlaczego?- pytam, trochę poirytowana.
-Bo chyba mi się trochę podobasz.- odpowiada, spoglądając na mnie przez ramię.-Przymierz to.- podaje mi bluzkę i lekko popycha w stronę przymierzalni.
-Ja naprawdę nie powinnam…- próbuję zaprotestować, ale on tylko mocniej pcha mnie w stronę przymierzalni.
*****
-Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.- szepczę do siebie, czekając na spotkanie przed drogą restauracją. A dokładniej na randkę.
-Witaj kochanie!- ktoś przytula mnie od tyłu.- Ślicznie wyglądasz.
Z lekkim uśmiechem na ustach, całuje mnie w rękę, czym sprawia, że czuję miły dreszczyk. Gdy się wyprostował, zlustrował mnie wzrokiem.
-Chodź, bo się spóźnimy!- mówi, obejmując mnie w talii i prowadząc do wnętrza lokalu.
-A mogę w ogóle wiedzieć jakie masz plany?- pytam.
-Wolałbym żeby to była niespodzianka.- uśmiecha się i puszcza do mnie oczko.-Mięliśmy umówiony stolik na 20:00 na nazwisko Kim Seokjin .- mówi Jin do kelnera.
-Proszę za mną.
-Gdzie idziemy?- pytam szeptem, zdenerwowana, widząc, że kelner prowadzi was w inną stronę niż powinien.
-Obiecałem ci, że to będzie wyjątkowy wieczór. Nie musisz się bać.- słyszę jego głos blisko mojego ucha, co wywołało u mnie kolejny dreszczyk.
-Zostawię już państwa samych.- mówi kelner, gdy stoimy przed jakimiś drzwiami.
-Chodź. Naprawdę nie ma się czego bać.- mówi Jin, widząc że zaniepokojona patrzę na odchodzącego kelnera.
Ściska mocno moją rękę i otwiera drzwi.
-O boże…- zaparło mi dech.
Jesteśmy na dachu, skąd widać całe miasto, a że jest już ciemno, widok jest tym bardziej zniewalający. Na środku stoi ładnie nakryty stół, z zapalonymi świecami, czekający, aby do niego usiąść i zacząć ucztę.
-Podoba ci się?
-Jest pięknie…- szepczę, ściskając mocniej jego rękę. Uśmiecha się radośnie i prowadzi mnie do stołu.
*****
-Smakowało?- pyta, gdy już jesteśmy po kolacji.
-Pyszne było.- odpowiadam z uśmiechem.
-I czego było się bać?- pyta znowu z szerokim uśmiechem.
Śmieje się. Jin tymczasem cały czas obserwuje mnie z lśniącymi oczami.
-To może dasz się namówić na następne spotkanie?- pyta.
Udaje, że się głęboko zastanawiam.
-Może.- mówię, żeby się z nim trochę podrażnić.
-Czyli zgadzasz się?
-Dlaczego nie.- odpowiadam i odwzajemniam uśmiech.
******
-Jesteś pewna?- pyta, gdy stoimy już pod moim domem.
-Tak, jestem pewna.
-Czyli pojutrze, mam przyjść tu na 17 i ty przygotujesz kolację, tak?
-Tak.- wywracam oczami, bo to już któryś raz, gdy zadaje to samo pytanie.
-W takim razie do zobaczenia księżniczko.- mówi i całuje mnie delikatnie w policzek. Następnie bez słowa się odwraca i odchodzi.
-Do zobaczenia.- szepczę, jednak zbyt cicho, aby Jin mógł usłyszeć. -Jednak dobrze, że dałam sobie tę szansę.- mówię cicho do siebie, dotykając miejsca, na którym wciąż czuję jego pocałunek.

15 sierpnia 2019

Ceremonia - CL

Siedział na niedużej kanapie, nerwowo przygryzając dolną wargę. Za dokładnie godzinę rozpocznie się najważniejsza w jego życiu uroczystość. Czekał na nią przez rok, codziennie opracowując każdy jej szczegół i w końcu nadchodziła ta chwila. Uśmiechnął się, poprawiając swój czarny garnitur i w pamięci mając pierwsze spotkanie.
*****
To był kolejny raz, kiedy zaspał na zajęcia. Nic nie mógł na to poradzić. Nauka, która zajmowała mu niemal całą noc, często kończyła się tym, że później spał przez pół dnia i się spóźniał. Skręcił w kolejną uliczkę, zbliżając się do swojej uczelni. Nagle poczuł uderzenie. Zdenerwowany spojrzał na osobę, na którą wpadł. Ujrzał blondwłosą dziewczynę, podnoszącą się z chodnika po upadku.
-Przepraszam nic ci nie jest?- zapytał ___, wyciągając do niej rękę.
Dziewczyna zerknęła na niego i zmarszczyła brwi.
-Nie, w porządku. Każdemu się zdarza.- odparła po chwili, cichym głosem.
-Przepraszam, spieszyłem się na zajęcia i nie zauważyłem cię. Przepraszam… – powiedział, wpatrując się w nią zakłopotany.
-Nic się nie stało.- w głosie dziewczyny nie słyszał złości.
-Jestem ___, a ty?
-Chaelin.- przedstawiła się blondwłosa.
-W takim razie miło cie poznać Chaelin, choć nie wiem czy okoliczności są tak do końca miłe. Co powiesz na kawę?
-Ja… z chęcią.- zawahała się z odpowiedzią.
Uśmiechnęła się szeroko, przyprawiając ___ o szybsze bicie serca.
*****
Uśmiechnął się na wspomnienie ich pierwszego spotkania. Spotkali się jeszcze kilka razy. Z czasem stali się dobrymi przyjaciółmi, często ze soba pisząc.
Wstał, podchodząc do ogromnego lustra i zerknął na swoje odbicie. Miał na sobie dobrze skrojony, czarny garnitur i spodnie wyprasowane na kant. Na stopach idealnie wypastowane czarne lakierki. Wyglądał idealnie. Ciche pukanie do drzwi, wyrwało go z zamyślenia. Odwrócił się, podchodząc do nich i otworzył.
-___! Już czas. – powiedziała jego matka, uśmiechając się do niego szeroko.
-Mamo! – przytulił rodzicielkę, odwzajemniając uśmiech.
-Pomyśleć, że to już dzisiaj. – szepnęła, czując jak łzy cisną się jej do oczu.
Jej syn był dla niej najważniejszy. Właśnie, dlatego dzisiejszy dzień był i dla niej tym najszczęśliwszym. Bo szczęście Hoya było też jej szczęściem.
-Ja też nie mogę w to uwierzyć. – spojrzał na rodzicielkę, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Mama odsunęła go od siebie, wycierając mokre od łez oczy.
-Chodźmy.- powiedziała, łapiąc go za rękę.
___ poszedł za nią długim korytarzem, czując jak serce mu przyspiesza. Zdenerwowanie znowu dawało o sobie znać.
-Spokojnie. Wszystko pójdzie tak jak trzeba. – mama poklepała go pokrzepiająco po ramieniu i odeszła w stronę ławek do reszty gości. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym znajdowali się wszyscy goście. Przyjaciele, rodzina. Dość spora grupa. Kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty melodii, zobaczył Chaelin wchodzącą do środka. Wyglądała cudownie w białej sukience, idealnie ułożonych włosach i czerwonym bukietem w delikatnych dłoniach. Uśmiechał się, patrząc na nią wzrokiem przepełnionym miłością. Wszystko inne zniknęło, goście, sala rozpłynęli się w powietrzu. Jedyne, co widział to blondwłosa dziewczyna w białej sukni. Nawet nie wiedział, kiedy stanęła obok niego, z uśmiechem pełnym szczęściem i miłością.
-Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tych dwoje w związku małżeńskim… - zaczął kapłan, zerkając na nas.
Po chwili przeszedł do najważniejszej części tej ceremonii:
-Chaelin, czy bierzesz sobie za męża tego o to mężczyznę i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Będziesz z nim w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i chorobie i nie opuścisz go, aż do śmierci?
-Tak, przysięgam. – powiedziała Chaelin, nie odrywając wzroku od swojego ukochanego.
-A czy ty ___, bierzesz sobie za żonę ta oto kobietę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Będziesz z nim w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i chorobie i nie opuścisz jej, aż do śmierci?
-Tak, przysięgam. – odezwał się ___, czując jak za chwilę serce wyskoczy mu z piersi.
-Załóżcie obrączki.
Chaelin wyciągnęła rękę, chwytając za srebrną obrączkę ___ włożył ją na smukły palec ukochanej. Po chwili Chaelin zrobiła to samo.
-Na mocy nadanej mi prawa ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować. – zakończył.
___ chwycił Chaelin w ramiona, przyciągając go do siebie silnym ramieniem. Dziewczyna zaśmiała się, kładąc ręce na jego torsie.
-Kocham cię. – wyszeptał, pochylając się nad nią.
-Ja ciebie też. – odpowiedziała Chaelin i złączyła ich usta w pocałunku, wywołując tym głośne okrzyki i wiwaty zebranych na sali gości.

20 lipca 2019

Inspiracja – Daesung

Czas mija, a ja wciąż siedzę wpatrzona w ekran laptopa, nie mogąc nic wymyślić. Bez jakiejkolwiek inspiracji mam pustkę w głowie. Nic nie napiszę. Nic nie wymyślę. Po prostu nic.
Dostałam zlecenie na mniej więcej 50 odcinkową dramę. Romans kończący się tragedią. Tyle, że nie zostało mi dużo czasu, a mam za sobą dopiero 3 odcinek. I nie mam bladego pojęcia jak go dalej pociągnąć.
Z chęcią położyłabym się spać, ale nie mogę, w końcu drama sama się nie napisze.  Może gdyby inspiracja mnie nawiedziła…
*****
Nagle słyszę cichy szept i ciepły oddech na karku:
-____ ?
Przecieram oczy i odwracam się.
-Dae!- wtulam się w niego jak w misia - O której wróciłeś?
-Niedawno.- całuje mnie w policzek - Wołałem cię, a ty sobie słodko spałaś.
-Pewnie jesteś zmęczony po podróży. Zrobię ci coś do jedzenia.
Odsunęłam się od niego, ale ten z powrotem przyciągnął mnie do siebie. Otworzyłam buzie, żeby coś powiedzieć, ale zostałam ‘okrutnie’ uciszona. Jego pełne wargi muskały z początku moje usta. Później wraz z linią szczęki schodził z pocałunkami coraz niżej. Naprawdę… nie ma go całymi dniami, a teraz musi mnie tak męczyć. Potem nie będę mogła się skupić na pisaniu tej… Mam! Wymyśliłam!
-P-przepraszam Daesung…
Uciekłam mu i pognałam po mojego laptopa. Zaczęłam pisać. Nie mogłam tak po prostu zignorować weny. Tego się nie robi. Ona przychodzi i odchodzi, kiedy tylko chce. A ja nie pozwolę jej uciec.
-Jesteś okrutna.- powiedział cicho, stojąc w wejściu do pokoju.
Zerknęłam na niego kątem oka. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył na mnie niezadowolony. Ja jednak nie mogłam pozwolić uciec temu pomysłowi. Musiałam się skupić na pisaniu. Daesung podszedł powoli do mnie i usiadł za mną, obejmując mnie w pasie. Jego ciepłe usta z wolna zaczęły muskać mój kark.
-I kto tu jest okrutny?- zerknęłam na niego i z powrotem wróciłam do pisania.
-Że niby ja?- odpowiedział, nie przerywając wykonywania poprzedniej czynności - Co ja takiego robię?
Wsunął jedną rękę pod moją koszulkę. Aaa… zaraz zwariuję.
-Sprawiasz, że nie mogę się skupić…- wyjąkałam i starałam się zwyczajnie nie zwracać na niego uwagi.
Naprawdę. Starałam się.
-To przestań.
-Nie mogę…
-No to trudno.
Powędrował dłońmi jeszcze głębiej pod koszulkę. Bez problemów rozpiął zapięcie mojego stanika i odpiął ramiączka. Odłożył części mojej bielizny na bok.
Muszę się skupić. Muszę się skupić. Muszę się skupić. Naprawdę muszę się skupić. Muszę to napisać.
Powstrzymywałam się, żeby z moich ust nie wyszedł żaden niepotrzebny jęk, kiedy Dae z wyczuciem masował moje piersi. Ja zaraz serio zwariuję. Jak on może mi coś takiego robić, gdy pracuję?! Ciekawe jak on by się czuł, gdybym wparowała mu na próbę i wylądowała z rękami w jego bokserkach… a może jednak to nie jest dobry pomysł. Zapewne przerwałby ćwiczenia, żeby zamknąć nas w jakiejś łazience czy schowku na miotły. Cholera. Jęknęłam, gdy poczułam jego ręce wędrujące wprost do moich majtek.
-Nie przeszkadzaj sobie.- zaśmiał się, drążąc mnie dalej.
Próbowałam się uspokoić, ale… jego dotyk sprawiał, że przechodziły mnie delikatne dreszcze. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Przy nim po prostu nie da się skupić. Odsunęłam jego ręce od siebie, tylko po to, by usiąść mu okrakiem na kolanach. Na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. Zapewne był dumny z tego, do czego mnie doprowadził. Usta Daesung wędrowały wzdłuż szyi, tam i powrotem, by po chwili złączyć nasze usta w chaotycznym pocałunku. Zaczepnie siłowaliśmy się językami. Moje serce przyśpieszyło, jakby chciało wyskoczyć. Fala rozkoszy całkowicie mną zawładnęła. Oboje zaczęliśmy zrywać z siebie ubrania, by jak najszybciej się do siebie dobrać.
Kochaliśmy się w pełni namiętności i pasji. Powietrze było wypełnione seksem. Jego plecy przecinały czerwone pasy, które powstawały przez moje paznokcie z każdym jego mocniejszym i głębszym pchnięciem. Tonęłam w rozkoszy. Moje jęki rozchodziły się po całym domu. Nasze ciała były jednością. Jego ciepły oddech owiewał moją szyję, wywołując jeszcze większe podniecenie. Dodatkowo pieścił moje ciało dłońmi wywołując kolejne fale rozkoszy.
Straciłam poczucie czasu.
Jedno po drugim osiągnęliśmy szczyt. W tym momencie zapomniałam, co się działo wcześniej. Liczyła się tylko ta chwila. Tylko my. Nasze spocone ciała przylegały do siebie. Zdyszane oddechy wypełniały cisze. Kołatające serca powoli się uspokajały. Daesung zagarnął mnie w swoje umięśnione, męskie ramiona. Wtuliłam się w niego powoli uspokajając oddech. Tęskniłam za jego bliskością, głosem i ciałem.

08 czerwca 2019

Urodzinowy prezent – B.I

Z dedykacją dla Kyane.

Zamyślona wracałam wieczorem od koleżanki do domu. W pewnym momencie poczułam, że wpadłam na kogoś.
-Uważaj! - usłyszałam.
Upadłabym, gdyby chłopak, z którym się zderzyłam, mnie nie złapał. Podniosłam wzrok, aby zobaczyć, na kogo wpadłam i przeprosić. Nie zrobiłam tego jednak. Zrobiło mi się głupio na widok osoby, na którą wpadłam. Był to B.I z IKON.
-Nic ci nie jest?- spytał, spoglądając spod zielono-czarnej czapki z daszkiem.
Wpatrywałam się w niego z rozwartymi ustami, aż w końcu wydukałam:
-Nic… przepraszam… za kłopot i dziękuję. - jąkałam się lekko, mówiąc, co wywołało lekki uśmiech na jego twarzy.
Ukłoniłam się i szybko ulotniłam.
************
Dziś kolejny raz szłam tą samą ulicą do domu. Od tamtego wieczoru nie spotkałam go więcej. Narzekałam sama na siebie, że przegapiłam taką okazję, żeby z nim pogadać.
-Znowu chodzisz z głową w chmurach?- usłyszałam za sobą radosny głos.
Nie mogłam uwierzyć, że to on za mną stoi. Obróciłam się niepewnie, spoglądając na niego. Zaczerwieniłam się od razu i odwróciłam wzrok. Jego spojrzenie jak i uśmiech były stanowczo zbyt cudowne jak na moje serce, które jeszcze chwila, a wyskoczyłoby mi z piersi.
-Jestem Hanbin. - przedstawił się - Ale to pewnie wiesz.
-_____- wydukałam.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Co chwila spoglądaliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się głupio.
-Może się przejdziemy?- zaproponował B.I, przerywając ciszę.
-Pewnie.- odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
O tamtej pory, zaczęliśmy spotykać się regularnie. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi.
************
Krzątałam się po kuchni, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam ujrzałam, uśmiechniętego od ucha do ucha B.I.
-Hej.- powiedziałam, wpuszczając go do środka.
-Cześć.- przywitał się- Przepraszam, że się nie odzywałem, ostatnio byłem bardzo zajęty przygotowaniami do comebacku, ale z takiej okazji nie mogłem nie wpaść.
-Jakiej okazji?- spytałam zdziwiona, unosząc jedną brew.
Zmrużył powieki, lustrując mnie dziwnym wzrokiem.
-Nie mów, że zapomniałaś o swoich urodzinach…
Zrobiłam zażenowaną minę, co nie uszło uwadze B.I, który ze śmiechem pokręcił głową.
-Zamknij oczy i nie podglądaj.
Zrobiłam, co kazał, a po chwili poczułam coś chłodnego na szyi.
-Wszystkiego najlepszego!
Uśmiechnęłam się do Hanbina i spojrzałam na dół. Rozczuliłam się na widok niebieskiego motylka. Podziękowałam mu i przytuliłam. Zaproponowałam, że zrobię mu coś chłodnego do picia. Gdy krzątałam się po kuchni, cały czas czułam jego wzrok na sobie. Czułam się skrępowana, gdyż to nie pierwszy raz, kiedy przyłapałam go na wpatrywaniu się we mnie z szybka reakcją odwrócenia głowy.
-Proszę.- podałam mu szklankę i talerzyk z babeczką, którą przed chwilą wyjęłam z piekarnika.
Usiadłam obok niego na kanapie. Hanbin siedział zamyślony, wpatrując się w jakiś nieznany mi punkt. Był teraz jakoś taki dziwnie spięty.
-W porządku?
Uniósł na mnie wzrok i kiwnął głowa na tak z uśmiechem, który wydawał mi się nieszczery. Nie przekonało mnie tym i dręczyłam go dalej, dopóki nie powiedział:
-Bo… bo ja mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, tylko nie wiem czy ci się spodoba.
-No, co ty, na pewno mi się spodoba.- odparłam radośnie.
-Nie wiesz, co to, więc skąd możesz wiedzieć?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Był dziwnie poważny.
-Znasz mnie, więc czym możesz się martwić?
-Czym?
Odwrócił się do mnie z lekkim wahaniem. Poczułam jego dłoń na policzku, a po chwili zakrył moje usta swoimi. Lekko zdziwiona oddałam pocałunek.
-Kocham cię, _____-wyszeptał, przerywając pocałunek- I jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
-A nie mówiłam, że mi się twoja niespodzianka spodoba?- uśmiechnęłam się do niego- Kocham cię, idioto.
Zdążyłam jeszcze to powiedzieć, nim jego usta znów złączyły się a moimi, w długim i namiętnym pocałunku.

01 czerwca 2019

Wakacje - Mino


Z dedykacją dla Kyane.

Byłam na zakupach z Mino. Za dwa dni mieliśmy lecieć do Japonii na krótkie wakacje. Nie mogłam się doczekać tego wyjazdu. Zdążyłam już przymierzyć kilka letnich sukienek, ale przy ściąganiu ostatniej zaciął się zamek. Po kilku próbach zmuszona zostałam by poprosić o pomoc Mino. Wychyliłam się lekko za kotary i przywołałam go ręką. Chłopak wszedł do kabiny bez wahania i pomógł mi z zapiciem. Gdy zamek puścił sukienka zsunęła się po moim ciele. Na całe szczęście tylko trochę, bo chyba zapadłabym się pod ziemię ze wstydu. Mino przejechał dłońmi po moich ramionach, po czym objął mnie w pasie. Czułam jego oddech na szyi, który po chwili zastąpiły motyle pocałunki. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do mojej szyi. Błogo czułam się w jego ramionach.
Po chwili Mino odwrócił mnie do siebie przodem. Podciągnęłam do góry sukienkę, która pod wpływem tego ruchu osunęła się zbyt nisko. Czułam na sobie intensywny wzrok chłopaka.
- Mino - pstryknęłam go lekko w nos – Tu mam oczy. – wskazałam je palcami.
-Wiem. – uśmiechnął się zawadiacko. – Po prostu nie mogę się doczekać naszego wyjazdu.
-A co to ma wspól…
Przerwał mi, łącząc nasze usta. Oddałam pocałunek, w którym można było wyczuć pożądanie. Przez kilka minut zapomnieliśmy o otaczającym nas świecie, całując się namiętnie.
W końcu Mino przerwał pocałunek, cmoknął mnie ostatni raz w usta i wyszedł zasuwając za sobą kotarę. Oparłam się o ściankę z uśmiechem. Zapowiadały się cudowne wakacje.


30 maja 2019

Szkoła muzyczna - June



Z dedykacją dla Kyane.

Pchnęłam lekko drzwi i weszłam do sali witając się z dzieciakami. Usiadłam przy swoim biurku, sprawdziłam obecność i kazałam wyjąć im teksty piosenek, które ostatnio ćwiczyliśmy na moich zajęciach. Zbliżał się koniec roku, więc każda klasa musiała przygotować występ na akademie. Dyrektorka ogłosiła również, że na akademii pojawią się „goście specjalni”. Ta informacja wywołała ekscytacje wśród uczniów, którzy co przerwę dyskutowali, jaki to idol ich odwiedzi.
**********
W dniu występów wszystko szło jak w zegarku. Dzieciaki naprawdę się postarały. W takich chwilach czułam się dumna, że mogę pomagać im rozwijać swoje pasje i umiejętności.
W pewnej chwili trzasnęły drzwi i podniosły się głosy. Kilka dziewczyn zaczęło nawet piszczeć. Uśmiechnęłam się pod nosem – nastolatki. Zespół wyszedł na środek, przedstawił się a następnie zaśpiewał kilka swoich piosenek, a gdy zabrzmiały pierwsze takty „Love scenario” IKON poprosili, aby uczniowie śpiewali razem z nimi. Uśmiechnęłam się na widok rozradowanych twarzy dzieciaków. Śpiewałam razem z nimi. Potem IKON porozmawiali jeszcze trochę z uczniami. Było całkiem przyjemnie, choć nie obyło się bez kilku głupich pytań, ale zespół świetnie sobie z nimi poradził.
Gdy akademia dobiegła końca, a z sali powynoszono już cały sprzęt, poszłam do swojej salki spakować gitarę do pokrowca i kilka innych rzeczy. Na moje nieszczęście wychodząc z sali zahaczyłam o coś paskiem od gitary, przez co zachwiałam się niebezpiecznie. Prawdopodobnie bym upadła, gdyby nie czyjeś ramiona, które podtrzymały mnie w pionie. Gdy się odwróciłam stanęłam twarzą w twarz z wokalistą IKON. June uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech.
- To zaszczyt móc uratować piękną noonę z opresji.- zaśmiał się.
Pokręciłam głową rozbawiona jego słowami.
- Czy w ramach podziękowania za uratowanie przed upadkiem pójdziesz ze mną na kawę?
- Z przyjemnością. – odparłam, nie mogąc przestać się uśmiechać.
Po moich słowach June założył sobie gitarę na ramię. Zaprowadziłam go do mojej salki, którą zdążył dokładnie obejrzeć, kiedy pakowałam swoje rzeczy. Gdy skończyłam, podał mi swoje ramię, które z chęcią przyjęłam i podążyliśmy do pobliskiej kawiarni.
Chyba nigdy nie podejrzewałabym, że ten dzień potoczy się w taki sposób.