29 grudnia 2018

Sernik - Daehyun

 Otworzyłam piekarnik. Buchnęło ciepłem, przeplatającym się z pięknym zapachem. Wsadziłam placek do środka. Zamknęłam z powrotem piekarnik, po czym oparłam się o blat.
Daehyun wszedł do kuchni i podszedł do mnie.
-Co pysznego gotujesz?- spytał.
-Twój ulubiony deser. - zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Sernik? Naprawdę?
-Czy kiedyś cię okłamałam?
-Hmmm…. Jakby tak pomyśleć ….
-Ej! – trzepnęłam go w ramie.
-No jasne, że nie … Tylko żartowałem. - uśmiechnął się do mnie.- Długo jeszcze?
-Dopiero go włożyłam. - złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
Daehyun pogłębił go. Chciałam się odsunąć, jednak mi nie pozwolił. Trzymał mnie mocno rękoma w pasie, jednak nie pozostały tam długo. Nie, żeby mi się nie podobało. Chwycił mnie za pośladki, ściskając je. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Podniósł mnie i posadził na stole. Jedna z jego dłoni przesunęła się w górę, po piersi, aż do pierwszego guzika mojej bluzki. Rozpiął go i kolejne, patrząc jak moje piersi powoli się wyłaniają.
Mruknął zadowolony. Zsunął ze mnie bluzkę. Zostałam teraz w staniku i krótkiej sukience. Jego ręce niespiesznie powędrowały w dół. Zahaczył kciukiem o spódnicę, która po chwili leżała na podłodze. Uśmiechnął się do mnie. Wyciągnęłam rękę i wsunęłam palce w jego włosy, gestem nakazując, by nie przestawał.  
Nie zamierzał tego robić.
Jego ręce wróciły na moje uda. Kciukiem masował skórę niebezpiecznie blisko miejsca, których nie dotykał żaden inny mężczyzna. Jęknęłam cicho. Tylko on mógł sprawić, że nie robiąc prawie nic, podniecał mnie do tego stopnia.
Pocałowałam go, delikatnie, zmysłowo, próbując jakoś kontrolować trawiący mnie ogień. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę i przycisnęłam go do siebie.
Chciałam więcej, chciałam czuć jego ciało przyciśnięte do mojego. Niecierpliwym gestem pociągnęłam jego koszulkę, ściągając mu ją przez głowę. Odrzuciłam ją, tracąc nią zainteresowanie i pocałowałam go ponownie. Tym razem zachłanniej. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Nie mogłam powstrzymać kolejnego jęku, gdy przycisnął mnie do siebie, i gdy poczułam go gorącego i twardego.
Wprawnym ruchem rozpiął mój stanik. Jego wzrok powędrował do moich nagich piersi. Pochylił głowę i objął ustami stwardniały sutek. Przesunął ręką na plecy, mocniej mnie do siebie przyciskając. Jego język jeździł po mojej piersi. Zanurzyłam dłonie w jego kosmykach. Lekko przygryzł mój sutek, a potem podniósł głowę, i kolejny raz mnie pocałował. Zaczął całować moją szyję i schodzić coraz niżej. Przesunął językiem tuż nad majteczkami, a później je ściągnął. Wstał i spojrzał w górę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego ręka jakby od niechcenia powędrowała przez mój brzuch, aby później zniknąć niżej. Wsunął we mnie jeden palec, na co jęknęłam. Złapałam go za ramiona, czując, że zbliża się wybuch. Jego palec poruszał się coraz szybciej. Po chwili, aż po same koniuszki palców rozlało się ciepło.
Nie wiedziałam, jak, ale w następnej chwili leżałam już na stole, a to, co czułam między nogami to na pewno nie był jego palec. Objęłam go nogami.
Zaczął się we mnie poruszać. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Jego ruchy doprowadzały mnie do szaleństwa. Moje ręce zaczęły błądzić po jego ciele, chcąc dotknąć każdego skrawka skóry. Daehyun czułym gestem przesunął dłonią po moim policzku i złączył nasze usta w pocałunku.
Powoli zaczynał tracić rytm. Jego ruchy stawały się bardziej niecierpliwe i chaotyczne. Zawsze tak było. Uwielbiałam to. Kochałam wiedzieć, że mogę doprowadzić go do takiego stanu. Zamknęłam oczy, czując, że dochodzę. Wygięłam plecy w łuk, a z mojego gardła wyrwał się krzyk rozkoszy, do którego dołączył głos Daehyun’a. Opadł na mnie, dysząc ciężko. Jaszcze przez chwilę żadne z nas nie było w stanie się ruszyć. A jedynym dźwiękiem w kuchni były nasze powoli zwalniające oddechy.

22 grudnia 2018

Wesołych Świąt!


Renifer Rudolf już grzeje kopyta,
Mikołaj w pośpiechu prezenty chwyta,
Niech wszystkie smutki wnet pójdą w kąt,
Bo życzę wam wesołych Świąt!
  

         

08 grudnia 2018

Nie wierzę - Bobby

Wyrwał mi butelkę z ręki i nalał wina do naszych kieliszków. Byliśmy na maxa pijani. Już nawet nie pamiętałam, dlaczego tak się upiłam. Wypiłam duszkiem to, co miałam w kieliszku i sięgnęłam po butelkę. Niestety przez moje pijaństwo, upuściłam ją na ziemię, a ta rozsypała się w drobny mak. Klęknęłam przy rozbitym szkle, z zamiarem go pozbierania.
-Zostaw to.- Bobby pociągnął mnie do tyły za ramię- Jeszcze się potniesz…
-Nie.
Odtrąciłam jego rękę. W tym samym momencie zacisnęłam mocniej drugą na kawałku szkła. Poczułam na palcach ciepłą krew. Rozłożyłam palce, upuszczając kawałek szkła z powrotem na ziemie.
-Daj to.- wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni.
Niezdarnie przemył mi ranę wodą utlenioną i zakleił plastrem.
-Przepraszam…- wybełkotałam.
-Przestań!- warknął, jakby naprawdę zrobiła cos niedobrego. Przyciągnął mnie do siebie za bolącą rękę, przez co syknęłam.- Uważaj co robisz.
Bez żadnego ostrzeżenia zaczął mnie namiętnie całować. Próbowałam jakoś zacisnąć wargi, lecz… on… zbyt dobrze całował. Poddałam się mu. Kto by pomyślał, że po latach przyjaźni, dojdzie między nami do czegoś takiego. Zarzuciłam mu ręce na jego ramiona, a ten oplótł mnie w pasie rękoma. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Przeniósł dłonie na moje pośladki. Podskoczyłam i objęłam go nogami w pasie. Nie przestając mnie całować ruszył w stronę sypialni. Prawie, że rzuci mnie na łóżko. Podszedł do mnie, ściągając po drodze koszulkę. Uśmiechnął się do mnie i z powrotem złączył nasze usta w pocałunku.
Kiedy oboje zdjęliśmy ubrania, zauważyłam, że się go nie wstydzę. Czułam jego wzrok na całym moim ciele. Składał miliony pocałunków na moim ciele. Od mojej szyi do podbrzusza i jeszcze dalej. Było mi gorąco. Wzbierało we mnie podniecenie. Z powrotem zaczął kierować się ku górze. Ponownie spojrzał mi w oczy i pocałował. Objęłam go ciasno nogami w pasie i już po chwili poczułam go w sobie. Każdy jego ruch wywoływał u mnie uśpioną chęć spełnienia. Patrzyłam mu prosto w oczy, gdy Bobby przyspieszał ruchy. Jego pchnięcia doprowadzały mnie wręcz do szaleństwa. Szybki oddech owiewał moją skórę na karku. Łapczywie zaczęłam błądzić rękoma po jego plecach, wbijając w nie lekko paznokcie.
-Ach!! Bobby!- krzyknęłam.
Naprężyłam w łuk plecy, pod wpływem nadchodzącego orgazmu. Czułam jak zaciskam się na członku Jiwon, który dochodzi we mnie. Opadł obok mnie i przygarnął mnie do siebie, w swoje ramiona. Przejechałam palcem po jego torsie.
-To gdzie kolejna runda?- wyszeptał mi na ucho.
-Może pod prysznicem…- powiedziałam, przygryzając dolną wargę.
**************
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przetarłam lekko oczy, budząc się.
-Już się obudziłaś?- usłyszałam szept za sobą.
Podniosłam się jak poparzona. Podciągnęłam kołdrę, próbując zakryć nagie piersi.
-Bobby! Zakryj się!- wrzasnęłam, zarzucając na niego pościel.
-Wczoraj ci to nie przeszkadzało.- uśmiechnął się do mnie lubieżnie.
-Co?- On chyba nie sugerował, że my uprawialiśmy sex. Spojrzałam na niego niepewnie, czy mnie nie wkręca- Jakim cudem… my wczoraj… tutaj…
-Ooo… nie tylko tutaj. Jeszcze pod prysznicem, na stole w kuchni, na kredęsie w salonie…
-Zamknij się.- rzuciłam nim czymś na oślep.
-O… majtki. Mogę zatrzymać na pamiątkę?- zaśmiał się Jiwon.
-Nie wierzę…

25 listopada 2018

Happy wkręt

Miałam byłego chłopaka, który od pewnego czasu zaczął mnie denerwować, chodząc wszędzie za mną. Pewnego razu chcąc się go pozbyć, weszłam do klubu, gdzie grała głośna muzyka a ludzie wirowali na parkiecie. Wypatrzyłam sympatycznie wyglądającego faceta, stojącego przy barze i chcąc się pozbyć ex, podeszłam do niego i powiedziałam:
-Czy mógłbyś udawać, że jesteśmy razem i zatańczyć ze mną?
Jesteśmy razem już 3 lata.
Parę dni temu poprosił mnie o rękę słowami:
-Czy mogłabyś udawać, że jesteś moją żoną i być ze mną do końca życia?

02 listopada 2018

Taniec w deszczu – Taemin

Umówiłam się z Taemin’em na spacer. Było ciepłe lato, więc narzuciłam na siebie przewiewną, sukienkę, założyłam balerinki i wyszłam. Poszliśmy w stronę parku, który znajduje się na uboczu naszego miasta. Dawno tutaj nie przychodziłam. Nie miałam czasu. Teraz wiem, że źle robiłam. Zaraz za parkiem znajdowała się dróżka rowerowa. Kawiarnie z lodami i goframi, ławki, zieleń. Z drugiej strony parku, ciche zakątki, las i łąka. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Wspominaliśmy dawne czasy, imprezy, znajomych. Było fajnie. Odpoczęłam od tego wszystkiego. Od pracy, telefonów, pośpiechu, korków, nerwów i ciągłego stresu.
Gdy zaczęliśmy z powrotem kierować się w stronę miasta, słońce schowało się i na niebie pojawiły się ciemne chmury. Zapowiadało się na dość obfitą ulewę, więc przyspieszyliśmy. W pewnym momencie poczułam krople deszczu na ramionach i głowie.
-Chyba będziemy musieli biec. - powiedział Taemin.
W tym momencie lunęła z nieba tona deszczu i spadła prosto na nas. Lało bardzo obficie. Po kilku sekundach byłam już cała mokra.
W pewnym momencie poczułam jak Taemin chwyta mnie za nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie. Drugą rękę położył na dole moich pleców i przez chwilę tańczyliśmy tak, w tym deszczu, patrząc sobie w oczy. Byliśmy już cali mokrzy. Koszulka chłopaka przykleiła mu się do klatki piersiowej, a z końcówek włosów kapały krople deszczu. Puścił moją rękę i położył ją teraz na moim policzku. Pocałował mnie bardzo namiętnie i przybliżył do siebie najbliżej jak to było możliwe. Objęłam go najmocniej jak umiałam, on gładził mnie po plecach. Całowaliśmy się tam, na tym chodniku, w tym deszczu, przemoczeni. Nasze języki tańczyły, ręce oplatały nasze ciała, nie słyszałam nic oprócz jego oddechu i deszczu spadającego na ziemię. Jego ręce powędrowały pod moją sukienkę i zaczęły delikatnie masować moje pośladki. Ten dotyk połączony z naszym namiętnym, dalej ciągnącym się, pocałunkiem sprawił, że lekko ugięły mi się nogi. Taemin przestał na chwilę całować moje usta i zszedł niżej. Zaczął całować moją szyję. Zaczęłam głęboko oddychać, a kiedy delikatnie przygryzł moje lewe ucho wydałam z siebie cichy jęk. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Pada deszcz, a my, toniemy w objęciach i namiętnym pocałunku. W tym momencie liczyliśmy się tylko my, nikt inny. Całował mnie i dotykał, a ja czułam się jak w niebie.
Po chwili przestał i szepnął mi do ucha:
-Idziemy?
Pokiwałam głową w odpowiedzi. Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy biec w kierunku domu. Chciałam znowu go pocałować, dotknąć, przytulić.
Gdy przebiegaliśmy obok jakiejś budki, przyciągnęłam go do siebie i tym razem to ja zaczęłam go całować. Wsadziłam ręce pod jego koszulkę. Chciałam całować jego klatkę, tors, szyję. Chciałam zedrzeć z niego wszystko i zapomnieć się na chwilę tutaj, pod tą budką. On znowu położył ręce na moich pośladkach. Zaczął je masować, ściskać, przesuną rękę na moje udo i podniósł je do góry. Stałam tam, oparta pod budką, deszcz już na nas nie padał, a ja tonęłam. Taemin masował moje udo i całować moją szyję.
-Chodźmy! - powiedział i spojrzał mi w oczy.
Wybiegliśmy spod budki i biegliśmy do domu. Deszcz ciągle padał. Gdy na horyzoncie pojawił się dom Taemin’a, zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte. Wbiegliśmy, więc do ogródka i prosto do pokoju. Zatrzymałam się na środku pokoju zaraz za nim. Taemin szybko odwrócił się i zaczął mnie całować. Znowu dotykałam jego ramion, tych umięśnionych, męskich ramion, o których marzyłam nocami. Nie przerywając pocałunku, wziął mnie na ręce i powoli zaczął przesuwać się w stronę łóżka. Moje nogi oplatały go w pasie, a on trzymając mnie za pośladki delikatnie je gładził. Nachylił się nad łóżkiem, po czym delikatnie położył mnie na nim. Znowu zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Taemin zaczął powoli gładzić moje, jeszcze ubrane ciało. Dotknął moich piersi i zaczął je delikatnie masować. Rozpiął jeden guzik, potem drugi, trzeci i czwarty. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam jak delikatny prąd przeszywa moje ciało. Znowu jęknęłam z podniecenia i wygięłam się uwydatniając swój biust. Taemin skorzystał z okazji i wsadził ręce pod moje plecy. Podniósł mnie i w tym momencie znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy tak na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Taemin ściągnął ze mnie sukienkę, a ja pozbawiłam go koszulki. Moje nogi oplatały go w pasie, a ręce gładziły jego plecy. Teraz ja zaczęłam całować jego szyję, pozwalając sobie na delikatne przygryzanie jego skóry. Wiedziałam, że sprawia mu to przyjemność, bo zaczął głęboko oddychać. Ściągnął ze mnie biustonosz i masował moje piersi. Po chwili zaczął je całować i ssać. Co jakiś czas wbijałam paznokcie w jego plecy. Nie myślałam o niczym, poddałam się kompletnie temu, co działo się w tym momencie. Działałam instynktownie i robiłam to, co podpowiadało mi serce. Położyłam go i teraz ja znalazłam się nad nim. Całowałam jego klatkę piersiową. Rozpięłam rozporek i wsadziłam rękę pod jego bokserki. Zaczęłam delikatnie go masować, czułam, że jest już gotowy. Powoli zaczęłam zniżać się w stronę pępka, nie przestawałam całować go po brzuchu. Ściągnęłam z niego spodenki wraz z bokserkami. Nachyliłam się i zaczęłam delikatnie lizać jego członka. Taemin leżał z rozłożonymi rękami i głęboko oddychał.  
Po chwili przerwałam i podniosłam się wyżej. Usiadłam na nim okrakiem i całowałam go w usta. Gładził moje plecy i pośladki. Położyłam się na nim i czułam jak moje nagie piersi ocierają się o jego klatkę. Ściskał moje pośladki i nagle obrócił mnie na plecy. Teraz on przejął inicjatywę. Całował mój dekolt, szyję, piersi. Schodził coraz niżej, ściągnął moje majteczki i zaczął gładzić mnie po nogach. Nachylił się i całował moje uda od wewnątrz. Zaczęłam szybciej oddychać. Rozchylił mi nogi i zaczął lizać namiętnie. Na to, znowu wygięłam się, wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Znalazł mój "guziczek" i zaczął go drażnić językiem. Czułam jak kumuluje się we mnie, jak zbiera się do eksplozji. Nie musiałam czekać długo. Doszłam. Napięłam wszystkie mięśnie, czułam jak rozchodzi się we mnie i jak wypełnia całe moje ciało to uczucie spełnienia, orgazmu. Szczytowałam po raz pierwszy tego wieczoru.
Po chwili, Taemin przybliżył się do mnie i mocno mnie przytulił. Zaczęliśmy się całować i chwilę potem poczułam jak delikatnie wchodzi we mnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie i poruszał się powoli. Czułam go w sobie, wypełniał mnie w całości. Byliśmy tak blisko, niemalże wpijaliśmy się w siebie. Delikatnie uniosłam biodra, Taemin wsadził tam swoje ręce i podniósł mnie. Kochaliśmy się teraz na siedząco. Teraz ja posuwałam się to w górę to w dół.
W pokoju słychać było tylko nasz, wspólny oddech. Poczułam, tam w środku, jak jego członek delikatnie ociera się o mój "guziczek". Zaczęłam przyspieszać, Taemin trzymał mnie za pośladki i unosił delikatnie. Czułam, że zaraz znowu będę szczytować. Ruszałam się teraz w górę i w dół, dodatkowo robiłam okrężne ruchy biodrami. Zaczęłam drapać go po plecach, chyba zrobiłam to za mocno, bo Taemin syknął. W tym samym momencie znowu przeżyłam orgazm. Zamknęłam oczy i czułam, jak rozchodzi się we mnie to uczucie spełnienia, jak napełnia każdy milimetr kwadratowy mojego ciała. Zdrętwiałam, wstrzymałam oddech i czekałam. Te kilkanaście sekund trwało wiecznie, a mi powoli zaczęło brakować tchu. Po chwili, jak doszłam do siebie, spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z uśmiechem, widać było, że cieszą go moje szczytowania. Nie chciałam być dłużna, wiec delikatnie popchnęłam go na łóżko. Leżał na plecach, a ja "tańczyłam" na jego biodrach w górę i w dół, a prawo i w lewo, do przodu i do tyłu. Gładziłam jego klatkę piersiową, on dotykał moich piersi. Nachyliłam się i całowałam go namiętnie przyspieszając tępa. Trzymał mnie za pośladki i nadawał mi rytm. Po chwili zaczął szczytować. Wziął głęboki oddech i jęknął. Przytulił mnie mocno do siebie, a ja czułam jak wypełnia mnie jego orgazm od środka. Leżałam tak na nim jeszcze przez chwilę, a on głaskał mnie po plecach.
-Kocham się w tobie. - powiedział patrząc mi w oczy.
Podniosłam głowę, żeby spojrzeć na niego. Nieśmiało uśmiechnęłam się, a Taemin mnie pocałował. Głowę oparłam o jego klatkę piersiową, a ręką delikatnie głaskałam jego brzuch.  
Nawet nie zauważyłam, kiedy przestał padać deszcz. Słońce, które powoli chowało się za horyzontem, oświetlało nasze ubrania porozrzucane na podłodze. Powoli zapadał zmrok, a my leżeliśmy w objęciach. Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Taemin chyba też. Powoli zaczęły nam się zamykać oczy i usnęliśmy tak, wtuleni w siebie, zadowoleni i... zakochani.

29 października 2018

Zakupy – Key

- _____ przymierz tę sukienkę! Będziesz w niej wyglądać świetnie. - usłyszałam swoją koleżanka stojącą po drugiej stronie sklepu.
- Wydaje mi się, że jest... trochę za krótka.
- No co ty będzie idealna! - upierała się przy swoim.
Weszłam do przymierzalni z moim zdanie za krótką sukienką koloru granatowego. Po założeniu obejrzałam się w lustrze wyglądałam seksownie, ale i elegancko. Wyszłam, aby zaprezentować się koleżance. Na moje (nie)szczęście nie była sama, stała w towarzystwie dwóch kolegów.
- Och, ślicznie! - krzyknęła na mój widok a jej towarzysze podążyli za jej wzrokiem. A na mojej twarzy pojawiły się olbrzymie rumieńce.
- Wygląda w niej zniewalająco, prawda chłopaki?
Teraz to chciałam ją zabić. Wzrok kolegów całkowicie skupił się na mnie.
- Według mnie wyglądasz pięknie. - powiedział jeden z nich. - Jestem Onew, a ty ?
- Ach, ____. – powiedziałam, podając mu dłoń na przywitanie.
- Zdecydowanie powinnaś kupić tą sukienkę. - odezwał się drugi. - Jestem Key. – przedstawił się i wyciągnął ku mnie dłoń. Spojrzałam na niego, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułam jak robi mi się jeszcze cieplej, a moje serce przyspiesza.
- Miło mi, _____. – powiedziałam, podając mu dłoń.
*****
Niedługo później wszyscy znaleźliśmy się w kawiarni, zamówiliśmy swoje napoje i zaczęliśmy naszą rozmowę. Dowiedziałam się, że chłopaki są w zespole SHINee. Dopiero po tej informacji ich skojarzyłam. Naszą rozmowę przerwał telefon Onew.
- Przepraszam was, ale moja dama już skończyła pracę, więc uciekam. - Powiedział Onew i po pożegnaniu się z nami wyszedł z kawiarni. Wtedy to nagle i moja przyjaciółka zerwała się z krzesła. Spojrzała na ciebie jakoś dziwnie i już przeczułam, że coś kombinuje.
- Zapomniałam! ____ muszę już iść, bo dzisiaj przylatuje moja mama i muszę skończyć sprzątać w domu.
- W porządku to my jeszcze posiedzimy. Co ty na to _____ ?
Spojrzałam na Key niepewnie i tylko przytaknęłam nieśmiało głową. Kiedy przyjaciółka opuściła kawiarnię usłyszałam ciche prychnięcie Key’a.
- Coś się stało? - spytałam niepewnie.
- Nic, po prostu twoja przyjaciółka nie potrafi kłamać.
- Masz rację, nie umie. Tylko zastanawia mnie, dlaczego nagle coś takiego wymyśliła.
- A ja chyba wiem, dlaczego ale to jest teraz nie ważne.
- Masz rację, ale przez to nie skończyłam jeszcze zakupów.
- To może ci potowarzyszę?
Kiedy spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz, nie byłam w stanie mu odmówić. Byłam szczęśliwa, że Key chce spędzić jeszcze trochę czasu ze mną. Razem wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy do pierwszego sklepu z ubraniami. Z miejsca dopadła nas nachalna ekspedientka i zaczęła wychwalać nową kolekcję i ciągać po sklepie. W pewnym momencie zaciągnęła nas na stoisko z jakimiś bluzami.
- Te się sprzedają najlepiej. Wszystkie pary kupują właśnie te.
- Ale my.... – zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć, bo napatoczyła się druga ekspedientka, która jak się okazało jest fanką SHINee.
- Mogę prosić o autograf? Proszę, bardzo proszę!
- Sahyun! Zachowuj się. - skarciła ją kobieta, najwyraźniej szefowa. - Widzisz, że ten pan jest teraz z dziewczyną. Nie przeszkadzaj klientom.
- Ale my...
- Tak twoja szefowa ma rację, jestem teraz z dziewczyną i nie chciałabym, aby poczuła się dziwnie, wychodząc ze mną.
Po tych słowach Key objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie.
- Ach masz racje. Przepraszam, nie chciałabym. Przepraszam. - powiedziała dziewczyna lekko się kłaniając i zostawiając was samych ze starszą ekspedientką.
- To co, kochanie? Kupujemy te bluzy?
Spojrzałam na niego i niemrawo skinęłam tylko głową. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, nie do końca wiedziałam jak mam się zachować.
- Wybacz, że zrobiłem z ciebie moją dziewczynę, tak bez pozwolenia.
- Nic nie szkodzi. - powiedziałam, ale nadal nie byłam w stanie na niego spojrzeć przez to jak bardzo byłam zawstydzona.
- Czyli nie gniewasz się i nie przeszkadza ci to?
- Nie.
- To dobrze. - Po tych słowach Key złapał mnie i obrócił w swoją stronę. - To proszę cie w takim razie, nie unikaj mojego wzroku.
- Przepraszam, ja po prostu...
- Czy jest jakiś chłopak, z którym coś cię łączy? - Spojrzałam na niego zaskoczona tym pytaniem i tylko pokręciłam przecząco głową.
- W takim razie umów się ze mną. - stanęłam teraz w ciszy nie wiedząc co powiedzieć.
- Ja ... ja .... – zaczęłam jąkać się jak dziecko, na co Key się zaśmiał.
- Jesteś urocza. - powiedział z tym przekornym uśmiechem na twarzy. - Mogę to odebrać jako tak?
Teraz jedynie pokiwałam twierdząco głową.
- Więc chodźmy na randkę.
- Teraz? - spytałam zaskoczona.
- Oczywiście, nie ma na co czekać.
Key złapał za reklamówkę w której były zakupione przez nas bluzy. Złapał jedną z nich i założył na mnie, po czym sam ubrał drugą.
- Tak, teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Razem spacerowaliśmy po centrum handlowym za rękę w bluzach „Lovers”. Mimo iż dalej byłam zawstydzona, to i tak było mi wesoło przebywając z Key.
 

05 października 2018

3 latka!


Dokładnie dzisiaj (5.10.2018r.) mijają 3 lata odkąd przeniosłam się na tego bloga i powitałam was na nim! Ten czas naprawdę szybko mi zleciał.
Wiem, że aktualnie blog jest w lekkim zawieszeniu, ale i tak możemy się cieszyć i świętować te (3) urodzinki. Zdmuchując (wyobrażone) świeczki, życzę sobie, aby blog obchodził kolejne urodziny i kolejne… tak bez końca. 
Mam nadzieję, że się to spełni, a wy moi kochani czytelnicy dalej będziecie radować mnie swoimi komentarzami (nawet tymi najkrótszymi), które naprawdę dodają mi motywacji do pisania i sprawiają, że się uśmiecham (jak głupi do sera).
:Pati

16 września 2018

Zaręczyny - Dara

Czekałam na ____ w pobliskim parku. Z chwili na chwile zaczynała mnie ogarniać irytacja. Zadzwonił do mnie, mówiąc, abym przyszła tutaj, ale do tej pory jeszcze się nie zjawił. Po raz kolejny rozejrzałam się po okolicy, poszukując go wzrokiem. W moją stronę szedł jakiś chłopczyk.
-Dara?- zapytał, zatrzymując się przede mną.
Spojrzałam na niego zdezorientowana i skinęłam niepewnie głową.
-Proszę!- chłopczyk wyciągnął w moją stronę rączki z jakąś karteczką, uśmiechając się radośnie. Wzięłam ją od niego, a on odbiegł. Zaciekawiona, o co chodzi, otworzyłam zagięta na pół kartkę.
„Przyjdź do miejsca, gdzie się poznaliśmy.”
Zaintrygowana ruszyłam w stronę kawiarni. Gdy dotarłam na miejsce, rozejrzałam się w poszukiwaniu ____. Nie zauważyłam go w okolicy, wiec weszłam do środka. Kawiarenka była prawie pusta. Jakaś para zakochanych siedziała przy stoliku przy oknie, wpatrzona w siebie. W kącie siedział jakiś biznesmen, pijący kawę i przeglądający coś na laptopie. Po chwili podeszła do mnie właścicielka z tacką. Postawiła ją na stoliku, obok którego stałam.
-Smacznego!- powiedziała z uśmiechem.
Zmarszczyłam brwi, dalej nie rozumiejąc, o co tu chodzi. Posłusznie usiadłam przy stoliku i zjadłam. Podeszłam do lady z zamiarem zapłacenia za posiłek, ale pani mnie uprzedziła, podając kolejną karteczkę.
„Miejsce naszej pierwszej randki.”
Włożyłam liścik do kieszeni i ruszyłam w wyznaczone miejsce. Gdy tam dotarłam, bez żadnych ceregieli podszedł do mnie chłopak w glanach i podał kolejną wiadomość:
„Tam, gdzie spędzamy najwięcej czasu.”
Uśmiechnęłam się. Jezioro. Prawie cały czas tam przesiadywaliśmy. Odwróciłam się, ruszając uliczkami w jego stronę. Po kilku minutach już tam byłam. Na jednej z gałęzi wisiała kolejna karteczka. Odczepiłam ją i przeczytałam:
„Miejsce, gdzie oglądamy gwiazdy.”
Nad jeziorem, przy jego brzegu znajdował się płaski kamień. Wieczorami opierali się o niego i wtuleni w siebie, oglądali gwiazdy. Przeszłam obok drzew i skręciłam w lewo. Zatrzymałam się przy ostatnim z drzew, poczuwszy czyjeś ręce obejmujące mnie w pasie.
-____?- spytałam cicho.
Obrócił się ze mną w ramionach. Na gałęziach wisiały małe lampioniki w kształcie serduszek. Pod nimi rozłożony był kocyk i koszyk z jedzeniem.
-Jak ślicznie.
____ stanął przede mną. Uśmiechnął się do mnie, ze zdenerwowaniem.
-Mam dla ciebie jeszcze jedna wiadomość…- wyszeptał, patrząc mi w oczy- Dara, wyjdziesz za mnie?- uklęknął i wyciągnął pierścionek.
Jedyne, co mogłam w tym momencie zrobić, to krzyknąć radośnie tak i rzucić sie mu w objęcia.

24 sierpnia 2018

Taneczny duet - Donghyuk (DK)

Jest tutaj.
Jedyny chłopak, sprawiający że moje serce przyśpiesza. Sposób w jaki się poruszał, przyprawiał mnie o dreszcze, a płynne ruchy wprawiały w zachwyt. Donghyuk był najlepszym tancerzem w grupie. Prawie wszyscy tak uważali. I mieli racje. Mało kto potrafił powtórzyć jego ruchy. Dzisiaj przyszłam wcześniej na zajęcia taneczne. Gdy weszłam do sali, chłopak już rozgrzewał się do muzyki.
Zawsze przychodził pierwszy. Lubiłam go. Nawet bardzo. Był dość spokojną osobą. Można powiedzieć, że wszystkie emocje przekazywał w taniec.
Donghyuk zatrzymał się w połowie obrotu, zauważając że nie jest sam na sali.
-O ____! Nie sądziłem, że ktoś przyjdzie tu tak wcześnie.
-Akurat byłam w pobliżu coś zanieść, a że zeszło mi krócej niż myślałam, to przyszłam wcześniej. Przepraszam jeśli ci przeszkodziłam.
Uśmiechnął się.
-Nie. Może też chcesz zatańczyć?
Skinęłam powoli głową, na zgodę. Odłożyłam torbę pod ścianę i stanęłam obok niego. Ponownie włączył muzykę i zaczął tańczyć. Przez chwilę przyglądałam się jego ruchom, by następnie do niego dołączyć. Dałam się porwać muzyce. Nawet nie zauważyłam, jak blisko siebie tańczyliśmy, dopóki piosenka się nie skończyła. Moja twarz była zaledwie kolka centymetrów od jego, gdy rozpoczął się kolejny utwór, wyrywając nas oboje z oszołomienia. Odwróciłam się zarumieniona. Uspokoiłam się i po chwili ponownie dałam się ponieść muzyce. Widziałam, że mnie obserwuje. Serce zaczęło mi szybciej bić. Na szczęście dołączył do mnie.
Po chwili do sali wszedł nasz trener, a potem reszta naszej grupy zaczęła się schodzić. Nauczyciel zaczął zajęcia, a my zaczęliśmy robić to co kochamy.
-Dobra dzieciaczki, w przyszłym tygodniu w piątek zaprezentujecie nam układ, który wykonacie w parach.
Okazało się że jestem w parze z Donghyuk. Nie wiedziałam czy się cieszyć, czy martwić.
*****
Umówiliśmy się na następny dzień, aby poćwiczyć choreografię. Zostając sama w jednym pomieszczeniu z Donghyuk, poczułam że moje motylki zaczęły wariować.
-Jesteś gotowa?- spytał.
Skinęłam głową, nie odzywając się, bo gdybym to zrobiła mój głos, by się załamał. Po dokładnej selekcji piosenek, wybraliśmy tę, do której tańcząc oboje czuliśmy się dobrze. Zaczęliśmy tańczyć. Krok po kroku powstawała nasza nowa choreografia. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy żartować i wygłupiać się. Przestałam zwracać uwagę na to jak blisko siebie byliśmy. Po około 30 próbach, wykonaliśmy wszystko prawie idealnie i postanowiliśmy, że to koniec na dzisiaj. Umówiliśmy się, że spotkany się w środę aby dopracować wszystko do perfekcji.
Podniosłam torbę i ruszyłam do wyjścia z budynku, gdy usłyszał, że Donghyuk mnie wola:
-Czekaj! Odprowadzę cię.
-Nie musisz tego robić.
-Nie mogę pozwolić, aby tak piękna dziewczyna wracała sama do domu.
Zanim zdążyłam zaprotestować, pociągnął mnie za rękę. Wydęłam policzki sfrustrowana tym, że ten przystojny chłopak, traktuje mnie jak dziecko. Obejrzał się na mnie i szturchnął mnie w policzek.
-Słodka.
Obróciłam się zakłopotana na jego słowa. Szliśmy ulicami, kierując się w stronę mojego domu.
-____- powiedział, przerywając ciszę- Wiem, że mówię to tak nagle, ale oczarowałaś mnie już na pierwszych zajęciach swoim tańcem. Nie powiedziałabym ci tego, gdybyśmy nie wylądowali w parze… że… zakochałem się w tobie.
Zamrugałam, zatrzymując się, zastanawiając się czy się nie przesłyszałam. Jednak gdy spojrzałam mu w oczy, okazało się że dobrze usłyszałam. Przygryzał wargę za zdenerwowania. Zrozumiałam, że mówi prawdę.
-Więc co ty na to?
-Ja też się w tobie… zakochałam…
Zarumieniłam się i spuściłam głowę, zdając sobie sprawę, co powiedziałam na głos. Czy to możliwe że oboje coś do siebie czuliśmy?
-Naprawdę?!
Dopytywał się, a ja tylko skinęłam głową, jeszcze bardziej się rumieniąc.
-Więc jeśli oboje coś do siebie czujemy to…- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Złapał mnie za podbródek, podnosząc moją twarz do góry i pocałował czule. Zacisnęłam piąstki na jego koszuli. Oddałam pocałunek, na co Donghyuk przyciągnął mnie bliżej, zmuszając, abym zarzuciłam mu ręce na szyję.
W myślach dziękowałam naszemu trenerowi, że postanowił umieścić nas w jednej parze.


03 sierpnia 2018

Wysysacz dusz cz.2

Nie poczuł jednak zimna. Stwierdził także, że może swobodnie poruszać mięśniami. Cała rezygnacja zniknęła i włączył się instynkt obronny. Wykonał gwałtowny obrót, łapiąc nieznajomego za rękę i przyciągając do siebie plecami. Przyłożył mu nóż do gardła. Gdy już miał przeciąć gardło, zorientował się, że trzyma około dwudziestoletnią dziewczynę. Przyjrzawszy się jej, zobaczył, że ma prawie równie czarne oczy jak on.
Wypuścił ją ze swojego uścisku i schował sztylet za pas. Dziewczyna oddaliła się od niego na chwiejnych nogach, uspokajając oddech.
-Ledwo, co tutaj przyjechałeś, a już napadasz na tutejszą dziewczynę.- odezwała się zadziornym głosem.
Jej reakcja go zaskoczyła. Wiedział jednak, że to trochę jego wina. Nie powinien jej tak ostro traktować.
-A ty nie wiesz, że nie zachodzi się ludzi od tyłu.- odgryzłam się jej. -Mogłem ci odciąć łeb, głupia.
Skrzywiła się niezadowolona, choć wiedziała, że mam racje.
-Czego tu szukasz?- spytała, mierząc mnie przenikliwym wzrokiem z góry na dół.- Nie jesteś stąd.
-Mam robotę do wykonania.- oznajmiłem sucho.
Nie miałem zamiaru dłużej zwlekać. Magru na pewno zaczął już, pochłaniać magiczną esencje, przygotowując się do pożywienia się duszą ofiary.
-Zmykaj stąd.- powiedział głosem nie przyjmującym sprzeciwu- Za chwilę może się zrobić nieprzyjemnie.
Zobaczył, że podziałało. Dziewczyna spojrzała na niego zlęknionym wzrokiem i umknęła w pobliskie drzewa. Nie oglądając się za nią, ruszył w stronę zamczyska.
Gdy wszedł przez rozwalone wrota, jego krew zaczęła buzować. Od razu wiedział, że jest na miejscu. Zaczął krążyć po korytarzach, idąc tam gdzie prowadził go instynkt. Poczuł przyjemny przypływ adrenaliny. Teraz na pewno go dopadnie. Poprawił ostatni raz swój sprzęt.
Wychylił się zza ściany.
Najpierw wyczuł, a później zobaczył krew. Ludzka krew. Płynęła wąskim strumieniem po podłodze sali. Trójka Magru latała w około dwójki młodych ludzi. Odprawiali rytuał. Pomiędzy Magru a dzieciakami przeskakiwały coraz to większy iskierki mocy, które białasy pochłaniały.
Zaczekał jeszcze chwile, aby stworzenia skupiły całą swoją uwagę na nastolatkach. I pognał w ich stronę.
Teraz ich miał.
Podanych jak na tacy.
Nik zwinnie przeskoczył strumyk krwi. Od Magru śmierdziało mieszanką pleśni i gnijącej skóry. Starał się nie robić hałasu, by nie zauważyły go jak najdłużej. Gdy dotarł już wystarczająco blisko pierwszego z nich, pchnął sztyletem w poprzek długiej szyi, odcinając ją. Coś, co wyglądem miało przypominać głowę, poturlało się po podłodze. Serce waliło mu w szaleńczym rytmie. Wiedział, że najgorsze ma przed sobą, bo tylko ten z pozoru najmniejszy Magru, potrafił się przemieniać, przywoływać chimery i obezwładniać ludzi. Był najgroźniejszy.
Pozostałe dwa odwróciły się do Nika przodem, wydały z siebie przeraźliwy dźwięk przypominający krzyk i rzuciły się na niego, otwierając paszcze szeroko, chcąc wyssać jego esencje.
Uśmiechnął się kpiąco. Pociągnął za spust i strzelił jednemu z nich prosto w głowę, która rozprysła się na miliony kawałeczków. Reszta ciała opadłą bezwładnie na podłogę.
Najmniejszy z nich zdążył jednak zbliżyć się do niego na tyle, aby świat Nik zaczął rozmazywać się mu przed oczami. Magru nie mógł wyssać jego duszy. Przed jego zimną ręką chronił go naszyjnik, wytwarzający coś na rodzaj pola ochronnego.  Ale i tak musiał zebrać wszystkie siły, by unieść rewolwer. Mrużył oczy, starając się, choć przez chwilę dojrzeć sylwetkę napastnika.
To nie nastąpiło. Widział tylko szare plamy. To była jedna z umiejętności Magru. Kolejną zaletą był fakt, że są białe, przez co mieszały się z otaczającą ich szarością.
Nik jednak po chwili usłyszał pisk, dobiegający z gardła Magru. Świat przed nim zaczął powoli nabierać ostrości. Musiał się śpieszyć, nim ten znów zmąci mu wzrok. Drugi raz tego dnia pociągnął za spust. Trafił dokładnie miedzy oczy. Bezwładne ciało, opadło na parkiet, bez najmniejszego hałasu. Zaczęło czernieć.
Rozejrzał się po sali.
Z pozostałych dwóch ciał, leżących nieopodal, nie pozostało praktycznie nic po za kupkami popiołu. Ciała dwojga nastolatków, leżały w kałuży krwi. Było dla nich za późno. Nie miał, żadnych złudzeń. Z daleka mógł powiedzieć, że nie żyją. Pierwszy odszedł chłopak. Najprawdopodobniej próbował się bronić, gdyż miał podłużne rany wzdłuż ciała, z których to sączyła się krew. Dziewczyna może i miałaby szanse na przeżycie, gdyby nie fakt, że Magru zdążyły wyssać jej pół twarzy. Nik wiedział, że nie miała już duszy.
To był koniec jego roboty.
Odwrócił się w stronę wyjścia i zamarł. W przejściu stała ta sama dziewczyna, którą spotkał przed zamkiem. Trzymała w ręku sztylet, którym zabił pierwszego, Magru. Miała wybałuszone oczy z wrażenia. Takiego widoku nie można zobaczyć w żadnym horrorze. Nawet najlepszej produkcji. Większość, z ludzi po takim wydarzeniu mdlała, wrzeszczała i tym podobne rzeczy. A dziewczyna stała, oddychając spokojnie.
Podszedł do niej powolnym krokiem. Podniosła na niego wzrok. W jej oczach nie było strachu czy przerażenia. Tylko spokój. I odrobina wstrętu. Wyciągnął z jej rąk sztylet. Włożył go sobie za pas.
-Wszystko dobrze?- spytał, oglądając ją z góry na dół, tak jak ona zrobiła to przed zamkiem. Jej czarne spodnie i niebieska koszulka, były pokryte popiołkami z Magru. Po za tym chyba nic jej nie było.
Skinęła powoli głową w odpowiedzi. Wskazał ręką wyjście, a dziewczyna zrozumiawszy, o co chodzi, wyszła razem z nim na podwórko. Wyjął z auta telefon i zadzwonił do przełożonego, aby przysłał mu ekipę sprzątającą. Nie mógł zostawić najmniejszych śladów po walce. Wystarczył mu fakt, że ma na głowie tą dziewczynę.
-Jak masz na imię?- spytał.
-Klara.- odparła hardo, patrząc mu prosto w oczy.
Nik uśmiechnął się pod nosem do siebie. Była porywcza i nieposłuszna. Tak bardzo przypominała mu jego samego. Może jeszcze będzie z niej pożytek.