22 czerwca 2017

Muzyczna miłość cz.5

Gdy ostatni film się skończył, zauważyłam, że zapadł już wieczór. Nataniel zaprowadził mnie do drzwi. Zaczęłam ubierać kurtkę, kiedy on przyciągnął mnie do siebie i zaczął ponownie całować. Kompletnie zapomniałam o tym, że miałam iść do domu. Powoli nadal się całując, Nataniel zaciągnął mnie w stronę sypialni.
Położył mnie na łóżku. Jego wzrok, jego uśmiech, jego głos, powodował, że powoli traciłam zmysły. Kiedy mnie dotykał, myślałam, ze jestem w jakimś śnie. Chciałam, żeby to trwało wiecznie.
Po chwili nasze ubrania wylądowały na podłodze. Zupełnie nie wiedziałam jak się teraz przy nim zachować. Obsypywał moje usta i ciało milionem pocałunków. Żadne z nas nie chciało wypuścić drugiego z objęć. Ani w tej chwili, ani nigdy.
Ta chwila należała tylko do nas.
Ciała mocno ze sobą splecione, a z ust wydobywające się coraz częstsze dźwięki rozkoszy. W pokoju zrobiło się gorąco. Nasze przyspieszone oddechy, zagłuszały ciszę dotąd panującą w pokoju.
Teraz liczyła się jedynie miłość, bliskość i uczucia. Niczego więcej nie oczekiwałam. Nie umiałam powstrzymać jęków uciekających z moich ust. Miłość wręcz rozpierała mnie od środka, powodując uczucie euforii. Moje ciało błagało o chwilę uwagi, ze strony Nataniela. Nic więcej mnie nie obchodziło. Tylko Nataniel. Przy nim zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie.
Byłam szczęśliwa.
A tego właśnie pragnęłam najbardziej.
*****RANKIEM*****
Obudziły mnie nieznośne promyki słońca. Przetarłam zaspane oczy, rozglądając się dookoła.
Leżałam w łóżku sama. Nataniela nie było obok mnie. Zasmuciło mnie to, więc postanowiłam wstać. Kiedy miałam to zrobić, do pokoju wszedł Nataniel ze śniadaniem na tacy. Położył mi ją na kolanach, samemu siadając obok mnie.
-Witaj, kochanie.
Przywitał się i pocałował mnie delikatnie w usta. Uśmiechnęłam sie do niego co ten od razu odwzajemnił. Chyba nigdy nie znudzi mnie jego uśmiech.
Zaczęliśmy jeść, przy okazji się wygłupiając.
Wtuleni w siebie, spędziliśmy cały ranek, obdarowując się drobnymi pocałunkami.
*****ROK PÓŹNIEJ*****
-Mamo! Jestem!- zawołałam, wchodząc do domu.
Moja rodzicielka wyszła z kuchni. Ucieszyła się na mój widok. Po chwili zauważyła, że nie jestem sama. Ze zdziwieniem na twarzy patrzyła, na stojącego za mną Nataniela.
-Dzień dobry.- przywitał się, lekko zestresowany.
-Dzień dobry.- powtórzyła mama.
Nie dziwiłam się mu. Sama gdy mieliśmy iść do jego rodziców, nie wiedziałam gdzie ręce włożyć.
-Mamo… poznaj Nataniela.- odezwałam się, przerywając tą dziwną ciszę.
-Ty jesteś tym chłopakiem, o którym wspominała moja córka?- spytała, wiercą go wzrokiem.
-Tak, to on.- odpowiedziałam.
Uśmiechnęłam sie pokrzepiająco do Nataniela. Złączyłam nasze palce razem.
-Proszę pani…- zaczął niepewnie.
-Tak?
-Poprosiłem Anie o rękę.- powiedział, uśmiechając się do mnie.
Mama przeniosła wzrok na mnie.
-Odpowiedziałam tak.- dodałam roześmiana.
Widząc moja radość, rodzicielka podeszła do mnie i przytulił się, a następnie mojego narzeczonego.
-Dobrze się nią opiekuj.- przykazała mama.
-Na pewno będę.- odparł Nataniel.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.

13 czerwca 2017

Miś - Chanwoo

Siedziałam w swoim pokoju, przeglądając papiery dotyczące kolejnego comebaku IKON. Od pół roku pracowałam w YG. Współpracowałam z IKON, wymyślając kolejne koncepty ich występów. Czuwałam nad tym, aby ich stroje, choreografia jak i teledysk, pasowały do siebie. Można powiedzieć, że byłam ich drugim menadżerem. Chociaż nie. Raczej byłam czymś w rodzaju koleżanki, do której można przyjść i się wyżalić. Albo zrobić psikusa. Chłopaki wiedzieli, że się nie obrażę. Zresztą jak można było się na nich obrazić. Zwłaszcza maknae miał do nich talent. Wystarczyło, że Chanwoo zrobił minę zbitego psiaka, a wszyscy mu ulegali. Nawet ja, nie potrafiłam się wtedy na niego gniewać.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaskoczona, ruszyłam niepewnym krokiem w ich stronę. Powoli otworzyłam drzwi i spojrzałam prosto w twarz maknae IKON. Uśmiechnął się do mnie słodko, przez co moje serce zmiękło.
-Mogę wejść?
-Oczywiście.- odsunęłam się lekko, wpuszczając go do środka. -Chcesz się czegoś napi…
-Przywiozłem coś dla ciebie z Japonii.- wszedł mi w słowo, wyciągając zza pleców maskotkę misia.
-To przecież…- wszeptałam, zastanawiając się z skąd Chanwoo wiedział, że lubię tą mangę.
-Podoba ci się?- ni to stwierdził, ni zapytał.
-Uroczy.- powiedziałam, nie patrząc na prezent tylko na Chanwoo.
-Wiem, że razem pracujemy, ale…- zaczął mówić, spuszczając głowę zawstydzony- ja tak dłużej nie mogę…
-Zrobiłam coś źle?
Spojrzałam na niego zdezorientowana, nie wiedząc co myśleć. Najpierw daje prezent, a potem mówi coś takiego.
-Nie. Po prostu nie wiem, czy to co chcę zrobić od dłuższego czasu… nie zepsuje naszej współpracy…
-Chanwoo…- podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu- Nie ważne co się stanie. Zawsze będę cię wspierać.
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak blisko siebie stoimy. Policzki zaczęły mnie piec.
-_____-wyszeptał cicho, nadal się we mnie wpatrując.
Przełknęłam nerwowo ślinę, chcąc zrobić krok w tył, ale mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, tak że teraz stykaliśmy się nosami. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Chanwoo cmoknął mnie lekko w usta. Ten krótki buziak, sprawił że motyle w moim brzuchu zaczęły wariować, a policzki piekły niemiłosiernie. Zamknęłam oczy, gdy poczułam na policzku jego rękę. Gdy je otworzyłam zobaczyłam w jego oczach wesołe ogniki. Uśmiechnął się i ponownie zaczął nieśpiesznie całować moje wargi. Oddawałam pocałunki, rozkoszując się każdą sekundą.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Chanwoo oparł swoje czoło o moje.
-Zakochałem się w tobie.
Delikatny uśmiech błąkał się w kącikach jego ust.
-Chanwoo… - szepnęłam rozczulona i wtuliłam się w niego.
Jedynym świadkiem tego wydarzenia była maskotka, która upadła na podłogę zapomniana.

07 czerwca 2017

Impreza - B.I

Późnym wieczorem, IKON skończyli ostatni występ z ich nowej trasy koncertowej. Zmęczeni, ale szczęśliwi dotarli do dormu, gdzie dowiedzieli się, że przez najbliższe 2 miesiące mają wolne. Chłopcy jednogłośnie postanowili nazajutrz to uczcić.
*************
Ludzie na parkiecie tańczyli, w takt głośnej muzyki, ocierając się o siebie. ____ trzymała ramiona na barkach B.I, wtulając się w niego. Nie widzieli się prawie 4 miesiące. Oboje tęsknili za sobą nawzajem. Tańczyli, nie zważając na resztę otaczających ich ludzi. Liczyli się tylko ich dwójka. B.I składał motyle pocałunki na szyi _____, a dziewczyna kręciła biodrami, momentami ocierając się o jego uda.
-Myślę, że nikt nie zauważy, jeżeli zmyjemy się z imprezy.- szepnął B.I, jednocześnie ściskając lekko pośladek dziewczyny.
-Chyba masz racje.- odpowiedziała z uśmiechem.
Zgrabnie wyślizgnęła się z jego ramion, podążając do tylnego wyjścia z klubu. B.I zaraz ją dogonił i objął ręką w pasie, przysuwając jak najbliżej siebie. Obejrzał się raz za siebie, ale żaden z chłopaków ich nie zauważył. Wszyscy śmiali się na całego. Dwójka już była nieźle upita, ale postanowił teraz się tym nie przejmować. Jutrzejszy kac, będzie dla nich wystarczającą karą.
Przez całą drogę do dormu, szli przytulenie do siebie. Nie śpieszyło im się. Weszli do budynku i skierowali się do pokoju lidera. Dopiero, gdy znaleźli się w środku, przywarli do siebie w zachłannym pocałunku. Dali się ponieść uczuciu.
W ciągu kolejnych, kilku minut pozbyli się całej swojej garderoby i nie przestając się całować, opadli na łóżko. Dłonie B.I błądziły po całym ciele ____. Na dłużej zatrzymały się na piersiach, a potem na udach. Za dłońmi podążały usta, kreśląc mokre ślady na ciele dziewczyny. _____ oddychała coraz szybciej, zaciskając palce na barkach chłopaka.
Po chwili B.I ponownie złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Prawą dłonią, chwycił jej udo i uniósł lekko, zginając w kolanie. Wszedł w nią jednym płynnym ruchem. _____ jęknęła prosto w jego usta. Nie czekając ani chwili zaczął się w niej poruszać.
-B.I!- krzyczała z każdą chwilą coraz głośniej, czując jak się w niej porusza, coraz szybciej i szybciej.
Dalej była już sama przyjemność, coraz większa i większa, aż w końcu dotarli do gwiazd, przestając na chwilę oddychać, pod wpływem rozkoszy. Po czym opadli na siebie, wycieńczeni, szepcząc sobie do ucha słowa miłości z uśmiechami na ustach…